Kiedy Krzyś był jeszcze malutkim chłopcem, czyli jakieś 11 lat temu, oprócz nałogowego oglądania Cartoon Network, Fox Kids czy anime na RTL7, co jakiś czas oglądał także filmy sensacyjne ze swoją babcią oraz filmy familijne (co mi zresztą zostało do dziś, przez co ludzie się ze mnie śmieją i grożą mi poddaniem pod wotum nieufności). Nie będę kłamał mówiąc, że 2 godziny po urodzeniu zacząłem oglądać trylogię Ojca Chrzestnego i w ogóle jaki to ja nie byłem obeznany w świecie filmu - zaczynałem od "Trzech wesołych pielęgniarzy", czyli pierwszej komedii na której dosłownie posikałem się ze śmiechu (a film oglądałem wtedy u kolegi z jego rodziną...), potem rozwinąłem swoją wiedzę na temat filmu przez "Mroczne Widmo" z napisami na VHS (choć nie umiałem czytać, ale podobał mi się Jar Jar Binks i badass w postaci Darth Maula), a raz zdarzyło mi się nawet oglądnąć kilkanaście minut drugiej części Obcego.
Ale to wszystko nie miało wtedy większego znaczenia, bo dla mnie arcydziełem była "Operacja Hamburger", znana też jako "Wojna na kotlety". Co to właściwie jest. Jest to komedia familijna o hamburgerach i Afroamerykanach w roli głównej z domieszką specyficznego poczucia humoru oraz Tessia z Ojca Chrzestnego. Nasz bohater, Ed, pracuje w tytułowej restauracji. Pewnego dnia poznaje Dextera, który musi spłacić rachunek za naprawę auta swojego nauczyciela, które "potrącił" i załatwia mu pracę w Good Burgerze. ALE ALE, HEJ HEJ, HOLA, WEŹ NA WSTRZYMANIE - dokładnie na przeciwko restauracji naszych bohaterów, buduje się właśnie inna, większa i bardziej nowoczesna restauracja z hamburgerami - Mondo Burger.... CO TO BĘDZIE ?! CO SIĘ STANIE Z GOOD BURGEREM ? CZY DEXTER ZBIERZE PIENIĄDZE ?! PRZEKONAJCIE SIĘ SAMI OGLĄDAJĄC FILM "WOJNA NA KOTLETY"!
Ten film jest okropnie padaczny, jeśli wrzucimy go do worka z produkcjami typu Pulp Fiction czy Lot nad kukułczym gniazdem. Ale jeśli wrzucimy go do worka z filmami familijnymi, albo nawet pójdźmy krok dalej - do worka z filmami o hamburgerach - jest on genialny. Za każdym razem oglądając go w Internecie (w telewizji wolą puszczać produkcje typu K JAK KLAN czy MAM TALENT DO OBRABOWYWANIA LUDZI), bawię się tak samo dobrze i zawsze się śmieję z tych głupich żartów i bezsensownych scenek (Dexter : Muszę zerwać naszą umowę. Ed : Czy to dlatego że jestem czarny ?). Proszę was, w pierwszych 2 minutach filmu widzimy lewitujące, gadające hamburgery z oczkami, to jest tak głupie, że aż śmieszne.
Mam nadzieję, że nie tylko ja miałem niewątpliwą przyjemność oglądania tego filmu, że nie jestem jedyną osobą, która tę produkcję dobrze wspomina i może dzięki temu wpisowi i wielu innym z cyklu "Sentymentalnie" przypomnę jakieś smaczki z młodości i wzbudzę w moich czytelnikach nostalgię.
A skoro o nostalgii mowa :
Nie jest to pochlebna opinia, ale można pośmiać oglądając jego filmiki.
Podsumowując - Good Burger jest, przynajmniej dla mnie, świetnym... "filmem", na którym nie trzeba myśleć a można się w pełni zrelaksować i powspominać, jakie to kiedyś były fajne filmy familijne, nie to co dzisiejsze z Adamem Sandlerem.
Nigdy nie spodziewałem się, że będę publicznie pisał tak obszerną notkę o produkcji z hamburgerami i Afroamerykanami w roli głównej...naprawdę....
Nie oglądałam tego i widać powinnam żałować, że mnie ominęło :)
OdpowiedzUsuńTaki tam, film familijny na którym nie trzeba w ogóle myśleć.
UsuńCykl Sentymentalnie- genialny! Filmu nie znam i szczerze mówiąc, jakoś mnie nie kręci. Ale dobrze wiedzieć, że czasem masz odchyły na mało intrygujące mnie filmy :P
OdpowiedzUsuńTo filmy, które oglądam Cię intrygują ? :D
UsuńNo nie dziwne, że film o hamburgerach i Murzynach Cię nie kręci, proszę Cię. Ja po prostu byłem dziwnym dzieckiem, od małego lubiłem oglądać Afroamerykanów w nietypowych sytuacjach :D