poniedziałek, 14 marca 2011

Mój osobisty Nr 1 - Moulin Rouge


Nadeszła ta chwila, długo wyczekiwana przeze mnie. Nie chciałem od razu wyjeżdżać z recką mego ulubionego filmu, więc poczekałem te kilkanaście dni i tak o to mam tą przyjemność i mogę zabrać się za pisanie recenzji Moulin Rouge, dzięki któremu mój blog zawdzięcza nazwę.

Moje pojęcie o Moulin Rouge było takie, że to musical z jakąś miłosną opowiastką i rudą Nicole Kidman. I na tym moja wiedza się kończyła. Gdy mój brat kazał mi usiąść i oglądać Moulin Rouge, byłem lekko zniechęcony (jak i zresztą przy każdym filmie, do którego mnie zmuszał, a jak się potem okazywało, każdy dostawał wysokie noty). Już w pierwszej scenie, ba, w pokazówce poprzedzającej film, gdzie to dyrygent wymachiwał swym kijkiem (pewnie przyjdą do mnie listy od rozwścieczonych matek, którym nie podoba się to zdanie) w rytm muzyki, która zawsze pojawia się wraz z logo studia 20th Century Fox., me zniechęcenie zmieniło się w ciekawość, cóż to będzie za dzieło. Mój brat tylko odpowiedział mi na mą reakcję (uśmieszek)  słowami : To nie jest komedia.. I rzeczywiście..

Pierwsze sceny, już filmu, pokazują i ostrzegają nas, że to historia miłosna ze smutnym zakończeniem. Christian (Ewan McGregor), pisarz i poeta, przybywa do Paryża. Już pierwszego dnia jego pobytu, przez sufit jego ubogiego mieszkanka, przebija się Argentyńczyk z narkolepsją, następnie wchodzi karzeł przebrany za zakonnicę, by po chwili Christian miał szansę na napisanie swej pierwszej sztuki w państwie miłości. Jednak by się tak stało, musi uzyskać zgodę Harolda Ziddlera (Jim Broadbent), właściciela Moulin Rouge, a także przychylność pięknej kurtyzany, Satine (Nicole Kidman). Gdy tej samej nocy, Satine pomyli Christiana z bogatym Diukiem (Richard Roxburgh), który to ma być sponsorem przedstawienia z rudą kurtyzaną w roli głównej, będą miały miejsce zdarzenia, które stworzą bardzo wzruszającą, a zarazem genialną historię.

Reżyser tego filmu, Baz Luhrman, niestety nie ma na koncie dużej ilości zrobionych filmów, lecz trzeba przyznać iż  jak już zrobi jakiś, to jest to dzieło na poziomie. Romeo i Julia oraz Australia to kawał dobrego kina, kina wykonanego z pomysłem i specyfiką. Mogę jednak przyznać, że Moulin Rouge to dzieło jego życia. 3 najważniejsze cechy, dzięki którym Moulin Rouge stał się produkcją kultową, to bez wątpienia scenografia, montaż i muzyka.  Zajmę się opisaniem dwóch ostatnich, które urzekły mnie najbardziej. Montaż i zlepek scen w chociażby "El tango de Roxxane" w wykonaniu naszych bohaterów, lub w pierwszej wizycie w najbardziej kontrowersyjnym klubie nocnym w Paryżu, zachwyca i skłania do zastanowienia się, jakim cudem to zrobili. Świat techniczny jest naprawdę na wysokim poziomie, można stworzyć cudo za pomocą komputera, czego świetnym przykładem jest właśnie Moulin Rouge. Nie wspomnę o Johnie Leguzimo, który mierzy 173 centymetry, a w filmie był karłem.Baz Luhrman ma taki charakterystyczny styl, jeśli chodzi o reżyserię i montaż, który mogliśmy już ujrzeć w Romeo i Julii, jeśli mnie pamięc nie myli. Co do muzyki - nie mam sił jej wychwalać, naprawdę, przekonajcie się sami wystukując w wyszukiwarce na YouTube literki "Spectacular Spectacular Moulin Rouge" czy chociażby wcześniej wspomniane "El Tango de Roxxane". Soundtrack naprawdę jest zacny, i jak tylko będę miał fundusz, z nieopisaną przyjemnością zamówię sobie go na dwóch płytach CD.

Trochę słów o aktorstwie. Zacznę od jedynej pani z pierwszoplanowych postaci - Nicole Kidman. Słów mi brakuje za każdym razem, jak widzę ją w tym filmie. Szczególnie zwróciłem uwagę na jej rude włosy, w których wygląda pięknie..No, ale tak czy siak, gra jak to zawsze ona - na wysokim poziomie. Tworzy zaś wspaniały duet z Ewanem McGregorym, który w filmie popisał się przede wszystkim pięknym głosem. Richard Roxburgh w roli diuka jest przekonujący. Czasami jak dziecko, czasami jak potwór..Odpychająca postać, zagrana bardzo dobrze. Jim Broadbent swoim Haroldem Ziddlerem udowodnił, że jest stworzony do komedii. Bardzo zabawna barwa głosu jak i gra głosu, a także wspaniałe wykonanie piosenki "Like a Virgin". Na wielką pochwałę zasługuje także John Leguzimo i genialny Jacek Komon (wcześniej wspomniany "Argentyńczyk z narkolepsją") jako aktorzy bardziej drugiego planu.

Cóż tu więcej mówić, Moulin Rouge to pierwszy film od "Mostu do Terabithi" na którym poszły mi łzy, z tym wyjątkiem, że Moulin Rouge które oglądam raz na tydzień-dwa, za każdym razem powoduje mimowolne wydobywanie się łez. Najpiękniejsza historia miłosna, jaka kiedykolwiek powstała.

PS. Zastanawiałem się nad wtłoczeniem pomiędzy akapity piosenek z filmu, ale doszedłem do wniosku że zabawniej będzie jeśli na końcu wstawię film z gadającą papugą. Enjoy.

1 komentarz:

  1. Ten "kijek" którym wymachiwał dyrygent nazywa się batuta.

    Z poważaniem - Rozwścieczona matka

    OdpowiedzUsuń