poniedziałek, 20 stycznia 2014

Serialowo 2 - Miasteczko Twin Peaks


Dawno nie było tutaj o serialach - i ogólnie dawno nie było o czymkolwiek - tak też dzisiaj o jednym z najlepszych seriali, gdzie nic nie jest tym, czym się wydaje (dotyczy to szczególnie sów).

Pewien pan reżyser, który prawdopodobnie za młodu był na diecie składającej się wyłącznie z LSD oraz grzybków, po zrobieniu takich filmów jak "Blue Velvet" czy "Głowa do wycierania", postanowił przenieść się na grunt telewizyjny. Zwerbował więc swego kolegę, Marka Frosta i zaczęli tworzyć. Decyzja ta była brzemienna w skutkach dla przyszłej telewizji oraz dla psychiki wielu młodych ludzi tamtego okresu.





Już pierwsze sceny serialu odpowiadają nam na bardzo ważne pytanie - o czym Twin Peaks właściwie jest? Ano o tym, iż w małej, pozornie spokojnej mieścinie, gdzie każdy zna każdego, dochodzi do morderstwa młodej dziewczyny, Laury Palmer. Do miasteczka przyjeżdża ekscentryczny agent FBI - Dale Cooper, który na celu ma rozwiązać tajemniczą śmierć nastolatki. Odkrywa przy tym, iż miasteczko wcale nie jest takie spokojne, jak mogłoby się wydawać.


W dobie lat '80, gdzie królowały niepodzielnie takie seriale jak "MacGyver" i "Drużyna A", jedyną przerażającą rzeczą były dwie boje Pameli Anderson w "Słonecznym Patrolu", szokującym twistem mogło równać się zgolenie wąsów Toma Sellecka w "Magnum" a mroczny klimat definiował serial "Detektyw w Sutannie". To, co zaserwował nam Lynch zaraz na początku nowej dekady, było przełomem i wielkim sukcesem.

"Miasteczko Twin Peaks" miażdżyło klimatem wtedy, miażdży klimatem i dzisiaj. Duszna i paranoiczna atmosfera, cudowna muzyka Angelo Badalamentiego, specyficzni tudzież wręcz niepokojący bohaterowie i ekscytujące cliffhangery. Pod tym względem, serial do dzisiaj mieści się w czołówce tego typu produkcji, a słowo "kultowy" pasuje do niego jak Krzysztofowi Krawczykowi duży brzuszek.

Produkcja, jak to w stylu Lyncha - napakowana jest surrealizmem i symboliką. Oglądałem ten serial jakieś 5 lat temu po raz pierwszy, ale  ciągle odczuwam dyskomfort na myśl o czerwonym pokoju, karłach (chociaż to akurat nie jest związane ściśle z Twin Peaks), sowach czy, w końcu, Bobie... Najstraszniejszym rekwizytorze serialowym na świecie.


Wśród ludu rozpoczęła się zażarta dyskusja na temat fabuły, furorę robiły koszulki z napisem "I Killed Laura Palmer", a w barach i kawiarniach sprzedaż wiśniowego ciasta wzrosła o 66.6 procenta. Mimo początkowo wysokiej oglądalności pierwszego sezonu (8 odcinków), drugi sezon, mający już 22 odcinki, zawiódł oczekiwania stacji ABC pod tym względem i serial został zakończony.

 Lynch nakręcił prequel, opowiadający o ostatnich siedmiu dniach życia Laury Palmer - "Twin Peaks: Ogniu krocz za mną". Film nie odniósł jednak komercyjnego sukcesu i spotkał się raczej z nieprzychylnymi recenzjami (chociaż w mojej opinii jest całkiem dobrym filmem). Światło dzienne ujrzała także książka, autorstwa Jennifer Lynch, córki Davida, pod tytułem "Sekretny Dziennik Laury Palmer", jednak powinno się ją potraktować jako swego typu ciekawostkę, dla fanów, niżeli coś wnoszącego do serialu czy filmu.





Tak, jak Helena Vondrackova  zdefiniowała (i dalej definiuje) symbol seksu w Europie środkowej, tak Miasteczko Twin Peaks zdefiniowało dzisiejszą telewizję (to już drugie kysiowe porównanie w tym poście, o dwa za dużo!). To był prawdziwy przełom, na którym wzorowało i wciąż wzoruje się wielu twórców (chociażby słynny plakat pierwszego sezonu The Killing). Świetny serial, którego odbiór dziś może nie być tak lekki, ze względu na jego wiekowość. Nagrodzony został trzema Złotymi Globami. Dwie rzeczy warto zapamiętać, jednakowoż - zakończenie tego serialu spowodowało, że moja szczęka leżała na podłodze przez 9 dni (co chciało wykorzystać kilku panów, ale to nieważne), a sowy... Sowy nie są tym, czym się wydają...

2 komentarze:

  1. Szczerze - oglądałabym
    fajny i mroczny klimacik się zapowiada z lekką pshychodelią

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny serial. Wszystko się w nim zgadzało. Obsada, scenariusz, muzyka i w końcu dotyk geniusza - Lyncha. Na pewno nie dla wszystkich (ale to dobrze, rzeczy dla mas są puste :). Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń