sobota, 1 marca 2014

Przeżyjmy to jeszcze raz - Oscary 2013

Już pojutrze będziemy świadkami gali wręczenia Oscarów, edycja dwa tysiące lesbijka - warto może więc przypomnieć i sobie i wam, jak to było rok temu. A rok temu działo się, oj działo...

Najwięcej znaków zapytania stawiało się pod nazwiskiem prowadzącego. Legenda Oscarów, Billy Crystal, prowadzący z gali z 2012 roku najwyraźniej zawiódł oczekiwania, bo wybrano Setha McFarlene`a do tej roli. Na całym świecie rozgorzała dyskusja- jedni bojkotowali, krzyczeli że coo, że jak to, że to będzie widowisko od 18 lat, że przebierze się za Petera Griffina, że będą pierdy, zdjęcia Paris Hilton bez makijażu czy porównywalne stopniem obrzydliwości fekalia. Inni, w tym i ja, byłem bardzo zadowolony z tej decyzji. Seth robi w telewizji od dawien dawna, ostatnio wkroczył na arenę filmową, a jego humor, mimo, iż może być wulgarny bardziej od tego z South Parku, to wiadomo przecież było, że nie będzie obraźliwy. No, przynajmniej nie w takim stopniu...

 

Zaczęło się zabawnym otwarciem - od słynnej ze Złotych Globów 2013, poważnej miny Lee Jonesa, poprzez pożartowanie na temat nominowanych filmów (ależ wzburzenie na sali zrobił żart o Django, Chrisie Brownie i Rihannie), kończąc na finale monologu z gościnnym występem Williama Shatnera. W tej ostatniej części, byliśmy świadkami śmiania się z aktorek, które ukazały swe walory (a dokładniej dwa walory) w różnych filmach czy sparodiowania filmu "Lot", ale także 3 naprawdę dobre i poważne występy wokalno taneczne. W dalszej części ceremonii, Seth trzymał swój poziom - kawał o "get into Lincoln`s head" ("150 lat i ciągle za wcześnie na takie żarty?"), gag rodem z Family Guy ("THEY GONE!"), o żydach w Hollywood i willi Jacka Nicholsona (tym razem pod postacią Teda wraz z Markiem Wahlbergiem) i, mój faworyt, czyli zapowiedź Meryl Streep. Z początku zabawnym i fajnym pomysłem było użycie theme'u z filmu "Szczęki", gdy zwycięzca przemawiał za długo, potem jednak stał się dość nużący.




Warto zaznaczyć, że głównym tematem 85. rozdania Oscarów była "Muzyka w filmie", a dodatkowo obchodziliśmy 50lecie filmów z Jamesem Bondem. Z tego też powodu, przez całą noc towarzyszyły nam piosenki - zarówno filmowe (wciąż ponętna Zeta-Jones z "Chicago", wspaniale wyreżyserowany występ obsady "Nędzników", SZCZUPŁA Jennifer Hudson z "Dreamgirls"), jak i te z serii o agencie 007. Muzyczny występ zaliczyła także Barbara Streisand, śpiewając "The Way We Were" przy okazji wspomnień o zmarłych osobowościach filmowych 2012 roku. Jej nos wciąż zakręca się w lewą stronę.


Niesamowite rzeczy działy się przy wręczaniu statuetek. Upadek Jennifer Lawrance, remis w kategorii "Montaż Dźwięku", obżarty i utyty Tarantino wygrywający statuetkę za scenariusz oryginalny, twórca Meridy Walecznej odbierający Oscara w kilcie, rekord Daniela Day-Lewisa - trzeci Oscar dla najlepszego aktora pierwszoplanowego, wzruszająca mowa Bena Afflecka czy Jack Nicholson i Michelle Obama jako duet przyznający nagrodę. Nie było dominacji i Oscary rozeszły się między produkcje; największym zwycięzcą okazało się Life of Pi, które zdobyło najwięcej, bo 4 statuetki. Największym przegranym można uznać "Lincolna", bo na 12 nominacji, przyznano mu tylko dwie nagrody. Rozczarowania? Brak "Atlasu Chmur" Wachowskich i Christopher Waltz zamiast Leonarda DiCaprio.


Jak wspominam 85. rozdanie Oscarów? W wielkim skrócie: nad wyraz dobrze. Uważam, iż to była świetna gala, prowadzący świetny, wiele fajnych momentów i sprawnie zrealizowane show. Mam pewne obawy przed jutrzejszą ceremonią, ale liczę, że mnie pozytywnie zaskoczy. A, prawie bym zapomniał - największym wydarzeniem gali był filmik powyżej, paradoksalnie już po ceremonii oscarowej. Nie znam fana kina, który nie miałby styczności z tym nagraniem.

Zapraszam serdecznie na jutrzejszą relację minuta po minucie z Oscarów 2014 na Spectacular!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz