sobota, 7 czerwca 2014

RANKER #1 - Ulubione Seriale (40-31)


Ahoj! Toć to już czerwiec, połowa roku, za rogiem wakacje, a jak wiadomo, wakacje to sezon serialowej posuchy. Tak też więc dziś pierwsze wydanie Rankera, czyli do bólu subiektywnego rankingu, a w nim na pierwszy ogień idą właśnie seriale. Kto wie, może nawet jeśli ktoś się pofatyguje zapoznać z tym rankingiem, to znajdzie coś w sam raz dla siebie do oglądania w te długie, upalne, letnie dni.

Na początku jednak kilka zasad:
  • Nie biorę pod uwagę seriali, które jeszcze nie zakończyły swego żywota w świecie telewizji. Dlaczego? Ano prosty przykład - po oglądnięciu czterech sezonów Dextera dałbym się pokroić za ten serial. Po kolejnych czterech chciałbym pokroić twórców.
  • W rankingu zabraknie seriali animowanych i anime, takich jak Dragon Ball, Death Note, Beavis and Butthead. Skupiam się tylko na aktorskich serialach, ot, po prostu.
  • Nie, żebym się spodziewał wysypu komentarzy (hah, a to dobre, KOMENTARZY NA MOIM BLOGU!), ale tak, wciąż nie oglądnąłem masy tytułów, które powinien znać każdy maniak serialowy (chociażby The Wire, Six Feet Under, The Shield) i zapewne nie wszystkich zadowoli, że w rankingu nie pojawił się ich ukochany serial, a taka szmira jak Klan jest w top10 moich seriali. No ale co pan zrobisz, nic pan nie zrobisz.

#40

Rozpoczynamy serialem, który dla wielu powinien zapewne znaleźć się w TOP10. House'a zna każdy - serial o bucowatym doktorze podbił serca milionów widzów na całym świecie. Mego serca nie podbił, ale wciąż uważam go za świetną produkcję wartą uwagi, trzymającą stały poziom. Czasami w oczy wrzucała się pewna monotonność fabularna, ale hej, w tym cały urok medycznych seriali. Brawa należą się przede wszystkim twórcom za świetne zakończenie całej historii.


#39
Persons Unknown oglądałem baaardzo dawno, ale wciąż pamiętam, jak ogromne wrażenie zrobił na mnie pilot tegoż mini-serialu (13 odcinków). Pomysł sam w sobie jest świetny; grupka nieznanych sobie ludzi budzi się pewnego razu w małym, opustoszałym miasteczku otoczonym zewsząd przez drzewa. Nie wiedzą, jak się tam znaleźli, próby ucieczki spełzają na niczym, a każdy ich ruch śledzą kamery. Dalsze rozwinięcie historii zawiodło chyba nie tylko mnie, bo mimo zakończenia-cliffhangera, drugi sezon nigdy nie ujrzał zielonego światła.


#38
Odwróceni to, niestety, jeden z niewielu poważnych, polskich seriali, jakie miałem przyjemność oglądać. A chętnie po niego sięgnąłem, gdy miałem ochotę na gangsterskie klimaty. I owszem, na próżno tu się doszukiwać czegoś na miarę Rodziny Soprano, niemniej to solidna, rodzima produkcja na faktach, całkiem przemyślana i sensownie zrobiona. Powstał także film, Świadek Koronny, opowiadający o wydarzeniach po serialu, ale zgodnie z powiedzeniem "Paweł Małaszyński jako aktor pierwszoplanowy to padaczka na miarę rosołu z ryżem", okazał się mizerny.

#37
The Prisoner to remake serialu z 1967 roku. Historia jest dość podobna do tej z Persons Unknown; pewien nowojorczyk (w tej roli Jezus Chrystus) budzi się w małym miasteczku na pustyni, gdzie rządzi człowiek o pseudonimie Numer 2 (w którego wcielił się Gandalf). Całość liczy niewiele, bo tylko 6 odcinków, ale tak jak to bywa w tego typu produkcjach - mimo obiecującego początku, dalsze rozwinięcie historii wydaje się być mało satysfakcjonujące. Wciąż, jest na tyle krótki, że spokojnie można się z nim zapoznać w jeden wieczór i wyrobić własne zdanie.

#36
Z Jim wie lepiej mam taki problem, że ja ten serial uwielbiam, a zarazem nienawidzę. Typowy, do bólu amerykański sitcom; powiedziałbym, że jest jak Antoni Macierewicz w sprawie Smoleńska - schematyczny i monotonny do bólu, ale w zasadzie ma coś takiego w sobie, że można się pośmiać i rozluźnić. Swego czasu leciał na Comedy Central. 8 sezonów, z czego dwa ostatnie można z czystym sumieniem olać.

#35
Wszyscy nienawidzą Krzysia - jakże bliski memu sercu tytuł! Serial inspirowany jest dzieciństwem Chrisa Rocka. Sposobem narracji przypomina Zwariowany Świat Malcolma oraz Cudowne Lata (obie produkcje niestety nie weszły do tegoż rankingu) - ot, familijna komedyjka, w sam raz na odskocznię od tych cięższych seriali. 4 sezony czystej zabawy.

#34
 
BUM, proszę mi szybko wymienić 5 serialowych horrorów powstałych przed 2011 rokiem, pomijając przy tym takie tytuły jak Jersey Shore oraz Ukryta Prawda. Trudno? Ano trochę trudno. Ale wraz z premierą American Horror Story, odżyła moda na grozę w telewizji. Duchy, antychrysty, jakieś demony i inne potwory - serial mnie po prostu zmiótł, a jego intro zawsze powoduje u mnie dreszcze. Miejscami lekko przekombinowany, ale w granicach rozsądku. Niestety, dalsze odsłony (Asylum oraz Sabat) mnie do siebie nie przekonały. Tu jestem w mniejszości, przyznaję.

#33
I powiedzcie mi teraz, co ja mam napisać o HIMYM? Pierwsze serie bawią, mam do nich ogromny sentyment i będę do nich wracał z ogromną przyjemnością. Jednak poziom tego serialu spadł diametralnie około 5 czy 6 sezonu, a scenarzyści sami zapędzili się w kozi róg, stosując rozwiązania tak pokrętne i tak nielogiczne w kontekście zachowań bohaterów, że smutek maluje się na twarzy, łzy rozpaczy spływają po mych paliczkach. To, w co się przeistoczyła ta produkcja, jest porównywalne do spadku jakości w Dexterze, a zakończenie to czysta kpina. Jeden z wielu przykładów, że lepiej zakończyć serial wcześniej, niż ciągnąć go jak Paris Hilton...no, wiadomo co.

#32
Kiedy byłem małym szkrabem (czyli co najmniej od 2012 roku wstecz), miałem pociąg do treści wulgarnych - no bo przyznajmy, interesuje nas to, co jest tabu. I pierwszym serialem, o ile się nie mylę, zawierającym w sobie takie treści (żółty trójkącik), była polska wersja Camery Cafe. Sytuacje, dialogi a i czasami monologi tworzone przez pracowników biura przed automatem z kawą, miejscami są tak absurdalnie głupie, że człowiek się po prostu śmieje. Odcinki są naprawdę krótkie (czasami 5 minut, czasami 7, kiedy indziej 10), ogląda się to wszystko miło i przyjemnie, czasami zdarzy się jakiś słabszy ep, jak wszędzie, no ale koniec końców - nie widzę lepiej.

#31
Wszyscy kochają Raymonda to kolejny klasyczny sitcom amerykański (w 9 przypadkach na 10 kuchnia znajduje się na lewo od salonu, ha!). Poznajemy perypetie rodziny Barone, na czele z Rayem, dziennikarzem sportowym i tytułowym, głównym bohaterem. Produkcja w USA robiła furorę, zgarniając masę nagród, w tym Emmy. O ile ekipa aktorska w Everybody loves Raymond zasłużyła na miano wybitnej, o tyle w chociażby polskiej wersji - Wszyscy kochają Romana - tak kolorowo już nie było i, cóż, byliśmy świadkami profanacji świętości.


Dziś to by było na tyle. Co was czeka w czerwcu? Ogłoszenie konkursu, 11 część Krótko, ale treściwie, kolejna dziesiątka w Rankerze oraz rzecz o pewnym zespole. Zapraszam gorąco!

7 komentarzy:

  1. Wstyd się przyznać, ale ze wszystkich tych seriali w pełni obejrzałam zaledwie 3. O Housie mam podobne zdanie do Twojego- nie jest jakoś szczególnie zachwycający, ale trzyma poziom i finał wynosi go ponad przeciętność.

    Rozumuję, że American Horror Story rozdzielasz na 3 (póki co) odrębne seriale? :P Do mnie też nie przemówiło Asylum i Sabat, aczkolwiek to ostatnie bardziej mnie interesowało niżeli pierwsze. Natomiast Murder House traktuję ponad wszystkie trzy. Mój ulubiony, ponieważ najbardziej przerażający i zaskakujący. Zobaczymy, co przyjdzie z kolejnym Freak Show.

    Z HIMYM mam pewien problem i jakbym miała napisać zbiorczo recenzję ze wszystkich sezonów to nieźle bym się pogubiła. Wyróżnia się w bardzo niewielu aspektach, z pewnością więcej pamiętałam z fabuły po 10 sezonach Friends niżeli HIMYM. Finał natomiast... większości się nie podobał, a że ja nie jestem większość to dla mnie był w sam raz. Tylko sensowność ostatniego sezonu upadła, no ale to już inna kwestia.

    Co do Jim wie lepiej... ja również uwielbiam ten sitcom. Niestety, trochę się w nim pogubiłam, bo jak wspominasz, leciał na Comedy Central i tam go właśnie widziałam, aczkolwiek... nie jestem pewna, który odcinek widziałam a który nie :D Mnie się bardzo podoba, choć jak mówisz... zaskakujący to on nie jest, ale to typowy sitcom więc się nie dopierdzielam.

    Wszyscy kochają Raymonda widziałam bardzo wiele epizodów tego serialu, ale nie widziałam go w całości, więc wypowiedzieć jest mi się trudno. Aczkolwiek mnie jakoś szczególnie nie ubawił. Z tych starszawych obrazów bardziej wolę Diabli nadali, czy chociażby ten wyżej :P

    Myślałeś, że niewielu skomentuje, ale ja ślad zostawiam :D nic mnie bardziej nie fascynuje jak dyskusje o serialach :) Kiedy następna odsłona? Już nie mogę się doczekać! Ranking jest świetny, a ja miałabym gigantyczny problem z jego stworzeniem, więc podziwiam :)

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No z takimi serialami jak AHS czy Spartacus trochę problem, ale tak, uznaję każdy sezon jako odrębny miniserial. Sabat na początku mnie oczarował, ale im dalej, tym gorzej po prostu i zniechęcił mnie maksymalnie po takich scenach jak chociażby trójkącik z zombie .

      Ja jestem bardzo niezadowolony z HIMYM. Największy grzech, jaki popełnili scenarzyści to zeswatanie Robin i Barneya (razy dwa) oraz robienie z Teda pieska Robin. W szczególności ta pierwsza decyzja zabiła serial w mojej opinii.

      "Jim..." i "Wszyscy..." to po prostu dobre seriale. Na Jimie można się pośmiać, a Raymonda ogląda się przyjemnie Diabli pojawią się w rankingu, tak jak jeszcze jeden serial z Comedy Central, zapewniam :D

      No taki jestem, pesymista, ale fajnie, żem się mylił :D Znając moje dotrzymywanie terminów na blogu, wolę nie prorokować, ale w przyszłym tygodniu jakby dobrze poszło, także zapraszam ponownie! :D

      Usuń
  2. O ile ostatnie 2-3 sezony HIMYM faktycznie były już duuużo słabsze, to sam finał naprawdę był świetny i cieszę się, że tak to zakończyli. Serial nigdy nie był o poznaniu matki (na szczęście, bo to był najmniej interesujący wątek z wszystkich), a wątek Teda-Robin przewijał się cały sezon, więc cała historia trzyma się kupy, jedynie poziom żartów spadł pod koniec, no ale za takie odcinki jak z "let's go to the mall", każda scenę z Barneyem, Viktorię, cały slap bet dałbym serial duzo wyżej, mimo, że pod koniec nie dało się oglądać. Bądź co bądź w końcówce nawet najgenialniejsze Friends mialo dużo niższy poziom niż początkowo, taki żywot sitcomów.

    Czemu masz moderowane komentarze? Boisz się krytyki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W HIMYM poprowadzenie wątków mi się nie podoba, to jest zamotanie z poplątaniem z Tedem, Robin, Barneyem i Quinn. Ostatnie sezony HIMYM są okropne. Jak pierwsze to poziom 9-10, tak kolejne to coś w okolicach 4-5. Toć to nawet Dexter miał lepszy poziom. A Friendsi - owszem, 8 i 9 sezon były o wiele słabsze od pozostałych, aczkolwiek 10 już mi się podobał.

      Mam moderowane komentarze, bo od czasu do czasu wylewa się przez nie spam reklamowy, a i raz się zdarzył spoiler z GoT. Do krytyki się przyzwyczaiłem (pozdrawiam Astrala), ale na 300 wszystkich komentarzy, może ze 3 albo 4 były krytyczne.

      Ich autorzy już nigdy więcej nie napiszą żadnego komentarza.

      Usuń
  3. "Cudowne Lata nie weszły do tego rankingu" .... W ogóle nie weszły, czy nie weszły do miejsca 40-31?. Tak czy siak ... Shame on You :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no w ogóle, bo żem całości nie obejrzał, niestety, a wiesz, rzetelność to podstawa! :D

      Usuń
    2. Nie przesadzaj! Nie trzeba oglądać całej "Mody na sukces" by stwierdzić że to szajs :D
      Ja większości powyższych seriali nie widziałem. "House'a" tylko kilka odcinków, a najlepiej to znam "How I Met Your Mother", które nieregularnie oglądałem na Comedy Central. Podoba mi się w tym serialu "żonglowanie retrospekcjami" i w ogóle sporo tu świetnych pomysłów, ale humor jest niestety słabszy niż we "Friends". Zakończenie serialu moim zdaniem całkiem niezłe, zaskakujące. Świetnie dobrano aktorkę do roli tytułowej matki - niesamowita charyzma, jedna scena z jej udziałem wystarczyła by polubić tę postać i dlatego trochę szkoda, że potraktowano ją tak jak potraktowano.

      Usuń