środa, 6 stycznia 2016

Spektakularne podsumowanie roku 2015!



Wyjątkowo krótko we wstępie, ALE oprócz najlepszych/najgorszych filmów, dokładam jeszcze zaskoczenia, gry i pozycje, na które czekam w nowym roku. A w niedzielę coroczna relacja ze Złotych Globów!


Najlepsze filmy widziane w 2015 roku:



Myślę, myślę i dochodzę do wniosku, że takiego filmu to ja w życiu nie widziałem i nie boję się także stwierdzenia, iż czwarta część Mad Maxa to najlepszy film akcji, jaki kiedykolwiek powstał. Cały seans przesiedziałem na skraju fotela, patrząc jak wryty w ekran i pocąc się jak grube zakonnice w upalne dni lata. Niesamowite dzieło, którego grzechem jest nieobejrzenie na dużym ekranie. Druga część ma szanse przebić jedynkę tylko pod warunkiem, że na ekranie będzie więcej Maxa, a mniej Furiosy (która mimo wszystko i tak jest pro, już jej nie ujmujmy).

2. GDZIE MIESZKAJĄ DZIKIE STWORY (2009) - za intrygujący i ciekawy sposób przedstawienia wyobraźni dziecka, ukazania tego, jak każdy czasami ucieka do swojego wyimaginowanego świata, azylu, miejsca, w którym czuje się bezpiecznie. Pięknie przedstawiona metafora.

3. KRAINA LODU (2013) - Disney wrócił zasłużenie na szczyt przy pomocy Big Hero Six  oraz Krainy Lodu właśnie i oba te tytuły dostały ode mnie dyszki (zbyt rozrzutny z tymi ocenami jestem, ech), ale to opowieść o Elzie i jej lodowych zdolnościach skradła mi serce w stu procentach. Wspaniałe postacie, muzyka i nawet twist na koniec! 

4. WRÓG (2013) - bo mnie ten film zmiażdżył swoim dusznym klimatem. Jake Gylenhall ponownie udowadnia, że należy do elity obecnego aktorstwa (dla ciekawskich, zaliczam do niej również DiCaprio, Bale'a, Fassbendera, Hardy'ego oraz Cooper'a). Mroczna opowieść z niepokojącą muzyką, po której idzie się głowić i troić, o co dokładnie w tym wszystkim chodziło. Pozostaje w pamięci na długo.

5. DUMNI I WŚCIEKLI (2014) - jakże miło ja ten film wspominam! Lekka i zabawna brytyjska opowieść o tym, jak grupa gejów-aktywistów pomaga strajkującym górnikom. Pozytywna i często powodująca banana na twarzy; ogląda się to przyjemnie i miło, choć druga połowa filmu nieco zmienia klimat. Wciąż - perełka.

6. UGOTOWANY (2015) - czemu Ugotowany nie jest nominowany do Złotych Globów zamiast chociażby za przeproszeniem gównianej Wykolejonej, to nikt tego nie wie. Toć to nie dość, że najlepszy film o gotowaniu, to jeszcze dobry komediodramat z fenomenalnym Cooperem. Trochę trąci Piekielną Kuchnią, ale w żadnym wypadku nie jest to ujma.

7. BOGOWIE (2014)  - dwa słowa - Tomasz Kot. Aktor rewelacyjny, z wielkim kunsztem i talentem. Mógłbym się rozpisywać o tym, jak rewelacyjnie zagrał w filmie o Zbigniewie Relidze, ale i tak tego nie przeczyta, dlatego oszczędzę sobie języka i powiem wam, że Bogowie to najlepszy polski film ostatnich lat, który spokojnie można zaliczyć do światowego topu.

Najgorsze filmy widziane w 2015 roku:



Wciąż nie mogę się w pełni pozbierać po tym wątpliwej jakości seansie, zastanawiając się, co u licha twórcy palili podczas kreacji postaci. Jedynie tytułowy Sawa jakoś wygląda i hieny, reszta to jakieś totalne nieporozumienie, cytując Zbigniewa Stonogę. Tam nic nie wygląda normalnie i nie dzieje się normalnie, wszystko jest brzydkie i nie zdziwiłbym się, gdyby za całość odpowiadała jakaś grupa psychicznie chorych morderców, na których po prostu nałożono cenzurę. Plejada gwiazd w angielskiej wersji językowej również zmusza do myślenia, jakie haki mają na Whoopi Goldberg czy Nicole Kidman, bo budżetem to oni nie mogli zbyt dużym dysponować. Okropna animacja, trzymajcie się od tego z daleka. 

2. DIABEŁ (2010) - miał być miazgun, a wyszedł bardzo słaby film, z którego pamiętam tylko to, że jak chleb spada masłem do dołu, to to jest znak, że szatan jest w pobliżu. To chyba mówi wszystko o poziomie tego filmu.

3. FINAL GIRL (2015) - kolejny film z cyklu: mamy fajny pomysł, nie wiemy jak go zrealizować, więc będziemy improwizować. Nie wiem w jakim świecie twórcy żyją, ale w tym stworzonym przez nich nic nie trzyma się kupy, nic nie ma najmniejszego sensu, a policja w ogóle nie funkcjonuje. Pa-da-ka.

4. NIEBO ISTNIEJE... NAPRAWDĘ (2014) - idealny film dla zagorzałych katolików, iście niebiańska propaganda z aktorstwem niegodnym nawet złotych malin. W założeniu miał chyba wzruszać i zmuszać do refleksji, ale u mnie wywołał wyłącznie odruchy nawet gorzej niż wymiotne (domyślcie się sami co miałem na myśli, bo ja sam nie wiem).

5. OFICER BLART W LAS VEGAS (2015) - można powiedzieć - z całym szacunkiem do osób otyłych - że jest to taka kolejna komedia dla grubasów, pokazująca jak to głowa Kevina Jamesa nie mieści się w tułowiu tyle razy, ile powinna - czyli 8 - tylko 75, a jego córka, choć wygląda jak gruby latynoski chłopczyk, wyrywa szczupłego przystojniaka. Jedynka nie była zła, ale to to tutaj - nope. 

6. UPROWADZONA 3 (2015) - prawdą jest, że Uprowadzona 2 to już była przesada, to co dopiero część trzecia. No ale wiadomo co w takim tytule się dzieje - następuje seria umowności z których wynika, że Liam Neeson to niezniszczalny bad-ass. Jak mają tworzyć czwartą część, no to może być dobra tylko pod warunkiem, że klon Liama Neesona uprowadzi klona Liama Neesona i Liam Neeson będzie musiał go uwolnić.

7. HOBBIT: BITWA PIĘCIU ARMII (2014) - jak tylko pomyślę o zwieńczeniu trylogii hobbickiej, to mnie krew zalewa. Nie wiem czemu, skoro już od pierwszej części nie zostałem kupiony przez Jacksona, ale wkurza mnie, kiedy efekty praktyczne zastępuje się technologią CGI. A jeszcze bardziej wkurza mnie to, kiedy ta technologia CGI jest totalnie spartolona i bliżej temu do Sawa. Mały wielki wojownik niż do, dajmy na to Harrego Pottera. Straszne dno.

Największe filmowe niespodzianki 2015 roku:

1. PROJECT ALMANAC (2014)


Patrzę na opis, myślę - oho, będzie może coś o próbie zabicia Hitlera, może jakieś cofnięcie się do czasów wojny secesyjnej, coś ważkiego i poważnego, a zarazem mało odkrywczego. Dupa, film jest o tym, jak koleś próbuje poderwać sztukamięs za pomocą sztuczek z cofaniem się w czasie! I najlepsze jest to, że ogląda się to naprawdę przyjemnie. Mamy tu kilka sztamp, owszem, ale realizacja filmu (stylizowane na ten sam typ co Cloverfield czy Blair Witch Project) oraz lekkość produkcji sprawia, że to kawał dobrego, niewymagającego kina. Project Almanac jest tym wszystkim, czym miała być Kronika, tylko że z - niestety - mniejszym hype'em.

2. PRZEZNACZENIE (2014) - wyobraźcie sobie sytuację, że Modę na sukces reżyseruje Kubrick, a scenariusz piszą bracia Coen i mniej więcej dostaniecie Przeznaczenie, film, który mnie zmusił do polubienia Ethana Hawke'a.

3. TERMINATOR: GENISYS (2015) - ależ mi się ten Terminator nowy podobał. Totalnie zagmatwany scenariusz, wiele momentów na "umówmy się, że tak było/jest/będzie" ale cholera, co mnie to obchodzi, skoro bawię się jak dzieciak, który pierwszy raz odkrył inne zastosowania swojego przyrodzenia. Świetny humor i oj tak, tak, jak najbardziej pozytywna niespodzianka.

4. MARSJANIN (2015) - oho, Ridley Scott nas znowu zanudzi swoją toporną reżyserią, ale plus jest taki, że nie zatrudnił do filmu Russella Crowe'a - pomyślałem, by po seansie być zachwyconym lekkością filmu i, o dziwo, świetną reżyserią. I tak, jak polubiłem Ethana Hakwe'a za Przeznaczenie, tak polubiłem Matta Damona za Marsjanina. Recenzja tutaj.

5. W NOWYM ZWIERCIADLE: WAKACJE (2015) - reebot, remake i sequel w jednym. Na pierwszy rzut oka tylko cud mógł sprawić, aby ten film był lepszy od ostatniej części rodziny Griswoldów w Vegas. A tu zdziwko, bo dostaliśmy najlepszą komedię ostatnich lat z masą zabawnych scen, mrugnięć do fanów serii i świetnym występem gościnnym Chevy'ego Chase'a i Beverly D'Angelo. 

6. MUPPETY: POZA PRAWEM (2014) - włączam sobie Muppety, w zasadzie nie wiedzieć po co i czemu, skoro na liście do obejrzenia mam wciąż takie tytuły jak Podejrzani, Gorączka czy To Nie Jest Kraj Dla Starych Ludzi. I co następuje - jestem zauroczony humorem i muzyką, w ogóle rozkochany i staję się fanem Muppetów numer jeden. Kto nie oglądał, polecam, a bardziej głodnym (w tym i sobie) sugeruję zaczęcie serialu. 

7. HISTORIA PRZEMOCY (2005) - tu spodziewałem się dobrego filmu i taki dostałem, ale sądziłem, że tytułowa historia będzie nieco bardziej sztampowa, przewidywalna, a przeżyłem prawdziwy rollercoaster emocji i zdarzeń. I like it!

Najbardziej oczekiwane filmy w 2016 roku:



Damien Chazelle wraca z kolejną muzyczną opowieścią, a w obsadzie jest Emma Stone, Ryan Gosling i J.K. Simmons. Naprawdę muszę coś więcej dodawać?

2. KSIĘGA DŻUNGLI oraz TARZAN: LEGENDA - dwie historie w dżungli oraz dwie marki, które wciąż czekają na godną ekranizację filmową. Z taką zatrudnioną obsadą i z takimi możliwościami, jakimi dziś mają filmowcy, myślę, że to już pora na pozbawienie animacji Disneya tytułu króla dżungli. 

3. VALENCIA - dowiedziałem się o tym filmie niedawno i, ogólnie zapowiada się raczej film z cyklu Ale to już było... niżeli innowacyjny miazgun. To wciąż fajny pomysł (babeczka budzi się w piwnicy kolesia, który mówi, iż uratował ją przed atakiem chemicznym), a w obsadzie znajduje się John Goodman - warto rzucić okiem.

4. OSOBLIWY DOM PANI PEREGRINE - jeśli Tim Burton ma ponownie odbudować swą potęgę, to teraz albo nigdy. Nie ma w obsadzie Deppa, nie ma byłej partnerki Helenki, jest za to dobry materiał w postaci książki - to musi się udać i życzę tego Timowi z całego serca.

5. LEGION SAMOBÓJCÓW oraz DEADPOOL - mam nadzieję, że te dwa tytuły zagrożą pozycji mojego ulubionego filmu na podstawie komiksu (Strażnicy Galaktyki) i, na szczęście, są ku temu mocne podstawy. Postać Deadpoola to gotowy materiał na hit i naprawdę trudno to będzie spartolić. Legion Samobójców ma potencjał, ale to jedna wielka niewiadoma - dlatego tym bardziej jestem ciekaw, co z tej produkcji wyjdzie. 

6. FANTASTYCZNE ZWIERZĘTA I JAK JE ZNALEŹĆ - spin-off Harrego Pottera zawsze spoko, szczególnie, że główną rolę gra Eddie Redmayne (coś zbyt niebezpieczna robi się ta fascynacja moja jego osobą..). Wciąż zastanawiam się, kiedy zrobią remake przygód nastoletniego czarodzieja, ale nie zapowiada się by to nastąpiło szybko, Bogu dzięki.

7. WOŁYŃ - obecnie jedynie dwójka polskich reżyserów tworzących na terenie naszego kraju posiada taką renomę, że nieważne czy kręcili by film o Justinie Bieberze czy o muchy, co nie doniosła ciąży, to i tak będzie na dobrym albo i bardzo dobrym poziomie. O Pasikowskim na razie cisza, zaś Smarzowski wziął się za bardzo kontrowersyjny temat i nie mogę się doczekać w jaki sposób przedstawi tę historię. Liczę na dosadność i odwagę.


Najlepsze gry ograne w 2015 roku:



Tytuł idealny pod każdym względem. Cóż więcej mogę rzec? Dla głębokich wnikaczy, chcących co takiego idealnego w tym jest - link do recenzji.

2. SOUND SHAPES (2012) - jeden z nielicznych przykładów na to, że abonament Playstation Plus na coś się przydaje wciskając nam gry niezależne. Piękne połączenie gry z muzyką i kolejny dowód na to, że w prostocie siła. Szkoda tylko, że taka krótka, a dodatkowe poziomy wyszły jako znienawidzone przeze mnie DLC.

3. LIFE IS STRANGE (2014) - pierwszy epizod skarlił mnie niemiłosiernie swoją lekkością, a zarazem tajemniczością. Dalej było już tylko lepiej, aż przyszło jedno z najbardziej rozczarowujących zakończeń, jakie miałem okazję zobaczyć. Mimo wszystko, historię śledzi się z zapartym tchem, a wykreowany świat przypomina nieco Twin Peaks.

4. DRAGON BALL: RAGING BLAST 2 (2010) - ale taaaaak, jaki to jest miód! Pozycja obowiązkowa dla każdego fana sagi o smoczych kulach, bo mamy tu wszystkie najważniejsze postaci (duży minus za olanie sagi GT, bo SSJ4 to najlepsza rzecz w całej sadze), którymi można się naparzać tak bardzo, że łezka w oku się kręci. Dodatkowo mamy też Vegetę i Broly'iego na poziomie SSJ3, co już doszczętnie sprawia, iż czuć się można jak po dobrym seksie.

5. ODDWORLD: ABE'S ODDYSEE NEW N' TASTY (2015) - remake jeden z najpopularniejszych gier na PSX. Co tu dużo mówić, dostaliśmy to, za co kochaliśmy pierwszą część przygód Abe'a w odświeżonej wersji. Must have dla fanów, ale i ci, którzy nie mieli okazji poznać jeszcze sympatycznego Mudokona, mają świetną okazję, by to nadrobić.

6. WOLFENSTEIN: THE NEW ORDER (2014) - nigdy w życiu, w żadnej grze zabijanie nazistów nie było tak przyjemne. Oldschool pełną gębą, który zabiera nas do czasów, gdy to zdrowie nie regenerowało się samo, a musieliśmy szukać apteczek. No i mamy też wątek polski! Bardzo dobry i równy tytuł (poza rozdziałami na księżycu, kompletnie odbiera grze ikrę ta lokacja) dla ludzi tęskniących za starą szkołą strzelanek.

7. PUPPETEER (2013) - bardzo monotonny tytuł. Czy to jednak przeszkadza czemukolwiek? Jasne, że nie, bo gra broni się swoją narracją (stylizowane na przedstawienie w teatrze), historią i odmiennością. Spotkałem się z określeniem, że to taki God of War dla dzieci - i rzeczywiście coś w tym stwierdzeniu jest. 

Najgorsze gry ograne w 2015 roku:



Jeśli ktoś chciałby zagrać w symulator męczennika, to jest to idealna pozycja dla niego.  Telltale schrzaniło świetny materiał na grę, serwując nam coś, czego scenariusz napisał prawdopodobnie człowiek z depresją, albo ktoś, komu się spalił dom, rzuciła go dziewczyna i jeszcze pies uciekł. Każda postać musi zrobić smutną minę przynajmniej dwa razy na odcinek, wybory oczywiście nie mają żadnego znaczenia (parodią jest stawiania gracza przed wyborem ZABIJ SNOWA LUB NIE albo ZGADAJ SIĘ Z TYRIONEM LUB NIE, skoro od razu wiadomo, jak się to skończy), a scenariusz jest słabszy nawet od drugiego sezonu gry TWD. Dramat. Draaamaaaat.

2. JAK 3 HD (2012) - pamiętam, jak wielką miłością darzyłem pierwszego Jaka i Daxtera. Była to prosta, ale urocza platformówka ze świetnym humorem. Potem zrobili dwójkę, przy której człowiek męczy się jak chińskie dziecko w kopalni, taki poziom trudności w niej jest (a przy tym jest słabą grą). Trójka to właściwie to samo co dwójka, tylko z obniżonym poziomem trudności. Nudna, wtórna i nieciekawa.

3. ICE AGE 3 (2009) - poziomy w tej grze są tak zróżnicowane jak dieta anorektyka po prostu. Zamiast poziomów z postaciami, które rzeczywiście lubimy (Sid, Diego, Maniek), 3/4 gry będziemy sterować Buck'iem, który nie jest nawet w połowie tak fajny, jak literka "S" w imieniu SID. Dla dzieciaków ok, ale jak ktoś szuka tzw. relaksacza, relaksera w grach tego typu, no to nie tędy droga.

4. KILLZONE HD (2012) - typowa strzelanka, czyli przykład na to, czemu kiedyś singlowe FPS-y były na topie, a dzisiaj powoli się od nich odchodzi na rzecz multi. Całkowicie zasłużenie, zresztą.

5. ICO HD (2011) - obiecywano mi niesamowitą przygodę, wspaniałą przyjaźń oraz historię łapiącą za serce. A dostałem tępą jak but Yordę, która mózg chyba zostawiła w klatce, z której jej wypuściłem. Fajne zagadki logiczne (dzisiaj trudno takie znaleźć w jakiejkolwiek grze) i właściwie nic szczególnego poza tym. 

6. MURDERED: SOUL SUSPECT (2014) - okropnie mnie wkurzyli ludzie odpowiedzialni za tę grę. Bo założenie było świetne. Klimat w grze znakomity, szczególnie robią go między innymi wycinki z gazet, które znajdujemy tu i ówdzie. Ale czemu ta gra jest tak cholernie monotonna i krótka? Przez 5 godzin gry będziemy robić dokładnie to samo - chodzić, szukać tropów, okazjonalnie od czasu do czasu uciekać przed dementorami z Harrego Pottera. Podejrzewam, że jakby dać tę grę do przejścia swojemu królikowi czy chomikowi, to prędzej czy później wbili by nawet platynę w tej grze. 

7. SAINTS ROW IV (2014) - ta "IV" to oczywiście jakaś bzdura, bo tytuł powinien nosić nazwę SAINTS ROW III: ALIEN INVASION & SUPERPOWERS DLC. Kazać sobie płacić 150-200 złotych za troszeczkę bardziej rozbudowaną trójkę to tylko i wyłącznie pazerność wydawców. Jak już kupiłem ten tytuł po przecenie za bodajże 3 dychy, to się jeszcze okazało, że co mniej więcej 30-40 minut, gra mi się zawiesza. Deal życia. 

Najbardziej oczekiwane gry w 2016 roku:



Albowiem kto nie czeka na remake RE2, na tego zesłane będą najgorsze plagi w postaci między innymi potomstwa o charakterze Lindsay Lohan i Charliego Sheena - tako rzecze Biblia, a to już o czymś świadczy. Po odejściu serii od zombiaków (bardzo dobre RE4 i RE5 oraz koszmarne RE6 i liczne spin-offy, którym bliżej do filmowego uniwersum niż growego), ponownie będziemy mieli sposobność na przechadzki przez Racoon City i walki nie z jakimiś mutantami popromiennymi, a z tym, na czym seria zbudowała swą siłę i kojarzyła się przez laty - zombiakami. Jaram się jak córka Stannisa i kupuję w dniu premiery.

2. OVERKILL'S THE WALKING DEAD - czyż uniwersum TWD nie zasługuje na porządną grę w klimacie shooterowo-rpgowym? Dostaliśmy Survival Instinct opowiadający o braciach Dixon, ale legenda głosi, że więcej osób czyta tego bloga, niż przemęczyło tę grę do końca - a to o czymś świadczy. No a teraz mamy szansę w końcu na co-opowe eksplorowanie jednego z najciekawszych i najpopularniejszych obecnie światów i to wszystko robione przez ekipę, która ma doświadczenie i renomę. 

3. BATMAN A TELLTALE GAME - temat mają, więc to idealna okazja kontynuowanie sukcesu firmy po Tales from Borderlands i zapomnienie o potworku zwanym Gra o Tron. Choć wiele wskazuje również na premiery 3 sezonu TWD oraz przygód Michonne w 2016 roku - po nich nie spodziewam się niczego pozytywnego i liczę na gacka.

4. SOUTH PARK: THE FRACTURED BUT WHOLE - choć nie przekonuje mnie pomysł superbohaterów (nie trawię odcinków z Szopem czy Mysterionem), to jak ja, jako fan zarówno serialu jak i poprzedniej części gry (tu recenzja) mam na nią nie czekać? Nie wierzę, żeby Trey Parker i Matt Stone mogli pobić "martwe płody-zombie-nazistów", ale zarazem jestem przekonany, że nie raz przekroczą granice w swoim najnowszym dziele. Szczególnie, że panowie złapali wiatr w żagle, a serial przeżywa swoją drugą młodość. 

5. SYSTEM SHOCK REMAKE - jestem wielkim fanem Bioshocka, który jest głoszony jako duchowy spadkobierca System Shocka - tyle mi wystarczy, by czekać na ten tytuł ze spiętymi pośladkami.

6. FIREWATCH - gra ma opowiadać o pracy leśniczego. Fascynujące, prawda? Ale po obejrzeniu zwiastuna, gra zaintrygowała mnie na tyle swoją tajemniczością i narracją, że to się nie mieści w żadnym organie. Chcę być leśniczym!

7. FAR CRY PRIMAL - cholera, lubię serię Far Cry, bo mam wrażenie, że to nie jest tak jak z Assasinem, tak? Czyli nie kupuję kolejnej części, żeby ograć to samo, co było w poprzedniej części i będzie najpewniej w następnej. Far Cry ma jak na razie 4 części, ja ograłem 3 i każda znacznie się różni względem poprzedniej. I wychodzi na to, że Primal to będzie totalny odjazd i poruszy dotąd niepodejmowany, przynajmniej według mojej wiedzy, temat w świecie gier. Cholera, jaram się!

1 komentarz: