środa, 2 marca 2011

Francuski fenomen - Dom przy autostradzie


60 minut czystej genialności, by zepsuć wszystko w pozostałych trzydziestu.
I właściwie na tym mógłbym zakończyć mą recenzję francuskiego filmu Home, iść sobie poleżeć, oglądnąć jakiś lekki film, chociażby wczoraj recenzowaną Małą Miss i żyć sobie dalej. Ale niestety tak się nie stanie, bo Dom przy Autostradzie zasługuje na kilka słów..miłych jak i tych mniej.Francuskie kino znam przede wszystkim z komedii z udziałem Louisa de Funesa, serii Taxi oraz wspaniałego filmu Amelia, więc kolejne dzieło z kraju miłości przyjąłem z rozwartymi ramionami. Zaczyna się tak, że jest rodzina jak każda inna..Chwila, chyba to już pisałem wczoraj..Nie zarzucajcie mi czasem że promuję filmy o rodzinach. Jest sobie familia, która mieszka w domu przy zamkniętej autostradzie. Naprawdę, od pierwszych minut film ten mnie oczarował swą lekkością oraz przedstawieniem życia przy tym kawałku drogi. Urzekło mnie aktorstwo - wszyscy tutaj trzymają poziom. Scenariusz i pomysł jest świetny, to wam mogę przyrzec.Naprawdę, do tej 60 minuty jest to arcydzieło francuskiej kinematografii. No właśnie, do 60 minuty. Nie chcę zbytnio spoilerować żeby nie psuć zabawy, ale lekko mówiąc robi się śmierdząca sprawa. Nie rozumiem i nie pojmuję, jaka była myśl ludzi odpowiedzialnych za te końcowe 30 minut. Nie wiem, nie odpowiadało im to że film jest lekki, że nie ma żadnego "ciężkiego brzmienia" czy może nie mieli pomysłu jak to skończyć. Tak czy inaczej, podsumowując powiem tak : nie zrobisz nagle z lekkiego, przyjemnego filmu dramatu psychologicznego. 8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz