piątek, 20 maja 2011

Piraci Piratom Nierówni - Piraci z Karaibów : Na nieznanych wodach


Jak można łatwo zauważyć, zamiast oficjalnego, głównego plakatu, dałem tak zwany "teaser poster", co powinno wam już dać znać, iż główne plakaty, których większość zamieściłem na tym forum w kwietniu, nie są złe, tylko brzydkie i bardzo złe. Powiem wam szczerze, że nie przejąłem się za bardzo premierą nowych piratów. Ba, wszystko wyszło spontanicznie, na ostatnią chwilę, z braku rzeczy do robienia. Czy żałuję pójścia do kina i wydania 3 dych na bilet (technika 3D, do dzisiaj nie pojmuję jej fenomenu) ?

Piraci z Karaibów 4, to film, który ma najwięcej z epoki piratów, ale najmniej "piratów z karaibów" od poprzednich części. Tak, jest Jack Sparrow, jest wątek miłosny (dosyć nietypowy), jest humor (zdecydowanie największy plus całej serii, razem z duetem Depp-Rush) i jest fajne zakończenie oraz widowiskowe wejścia Jacka Sparrowa. Ale..No właśnie, nie ma wielu stałych elementów starej trylogii, nie ma reżysera Verbinskiego, nie ma Keiry i Orlanda. Nie wiem jak dalej rozwinąć ten akapit, więc po prostu go oleję i przejdę do następnego wstawiając fotkę i zabawny podpis.


A, to chyba nie z tej części...Nawet nie jestem pewien czy to w ogóle z serii o Piratach..


"Piraci.." są bardzo dziwnym filmem, mającym wzloty i upadki. Gdy tak śledziłem akcję i dialogi bohaterów na początku, wydawało mi się to strasznie sztuczne i/lub słabe, jakby na siłę, żeby tylko pociągnąć do jakiegoś zabawnego tekstu Jacka czy jakiegoś śmiesznego gestu Barbossy. Nie przymierzając, czasami dialogi równie dobrze pasowałyby do wybitnej polskiej produkcji "Dlaczego Ja?".  Smaczkiem natomiast, przynajmniej dla mnie, była scena w której Barbossa wypowiada słowa w stylu "W imię Króla". Aktor grający go, Geoffrey Rush, grał w 2010 roku w filmie "Jak zostać królem", gdzie był logopedą oraz wręcz przyjacielem króla Jerzego. To takie mi się zdaje zabawne, ale pewnie takie nie jest i to był zwykły przypadek. Tak czy inaczej - czasami zbyt chaotycznie, czasami zbyt sztucznie.

Warto poświęcić kilka słów muzyce, bo jest wyjątkowo taka sama jak w poprzednich częściach. Hans Zimmer, którego swego czasu uważałem za najlepszego muzyka filmowego, potwierdził tylko, że umie zrobić z jednego kawałka jakieś 156 wariacji. I tak było w tym wypadku. Soundtrack nie zachwycił mnie, nadal uważam że część druga miała najlepszą ścieżkę dźwiękową, a inne utwory, z innych części, to przede wszystkim wariacje głównego utworu. Jeśli chodzi o zdjęcia itp. to, jak często bywa ostatnio w większości filmów, są ok, bez zastrzeżeń, czasami zachwycają. Warto dodać, iż już od 1. części za zdjęcia odpowiedzialny jest Polak, Dariusz Wolski. Brał udział także przy takich produkcjach jak "Kruk" z Brandonem Lee (synem Bruce`a Lee) czy najnowszej Alicji w krainie czarów szanownego pana Burtona.

Czy ten zez może kłamać..czy on może nasze serca złamać..

Co do aktorstwa słów kilka oraz charakterze jednego z bohaterów. Jack Sparrow jak zwykle w formie, nic się nie zmienił, nadal ruluje, a gdy w pierwszych kilkunastu minutach filmu uciekał przed brytyjskimi żołnierzami..Ręce same składały się do oklasków. Braku Keiry i Orlanda aż tak nie poczuliśmy, pojawił się inny wątek miłosny, bardzo nietypowy i z oryginalnym zakończeniem. Tyle o nim. Hector Barbossa... Moja ulubiona postać z Karaibów, człowiek który przyćmił w poprzedniej części pana Deppa, człowiek który pojawiając się w końcówce drugiej części zgniótł me wszelkie narządy rodne, żaden człowiek nie wywołał u mnie ugryzieniem jabłka tylu emocji co on, był..bardzo dobry <szybko zmienia temat bo nie chce spoilerować>. Penelopa Cruz, którą mój ojciec określił słowami "GDZIEKOLWIEK SIĘ POJAWI TO WYGRYWA WSZYSTKO", miała swoje wzloty i upadki, tak samo jak i sam film. Ogólnie mogę pozytywnie ocenić jej występ. Pojawił się również nowy czarny charakter. I dosłownie czarny, bo nazywa się Czarnobrody. O jego charakterze chciałem przez chwilkę porozmawiać. Gdyż poniewuż gość jest chory psychicznie. Gdy kilka lat temu myślałem że Davy Jones to prawdziwy bad guy, tak teraz zauważyłem że Davy Jones miał wadę - uczucia. Ten człowiek nie miał, nie ma i nie będzie miał uczuć. Dobrze że na końcu Jack go zabił. UPS, PRZYPADKIEM ZDRADZIŁEM ZAKOŃCZENIE <szybko zmienia temat> Warto też dodać, iż w mej opinii, świetnie zagrane role epizodyczne mogą wpisać w swoje CV Richard Griffiths oraz dżentelmen który grał hiszpańskiego dowódcę.

Kończąc tą jakże słabą, nudną i przydługawą recenzję, nie napiszę oceny cząstkowej. Napiszę za to, że ten film jest jak najbardziej...dziwny. Przedni humor, słabsze momenty, bardzo dobre zakończenie. A, i jeśli ktoś wybiera się do kina, można zostać po napisach, tak jak i w poprzednich trzech częściach, tak i tu jest krótka scenka. Następna część piratów ma wyjść w 2013 roku. Na dole pierwszy screen przedstawiający głównego przeciwnika Jacka Sparrowa. Proponuję otworzyć butelkę rumu, zawitać do Tortugi, i czekać na przybycie kolejnej części tej genialnej sagi.

1 komentarz: