sobota, 18 czerwca 2011

O, jakie fajne jest to Vegas..Znaczy, Bangkok..- Kac Vegas w Bangkoku


Piątek 17 czerwca można nazwać dniem rozczarowań. Zamiast KFC - byłem w Mc Donaldzie. Zamiast 66,6 lat więzienia - Szanowny Pan Ksiądz Rydzyk dostał 3.5 tysięcy kary grzywny. No i finalnie - zamiast iść na SUPER 8, poszedłem na Kac Vegas 2. Poszedłem na niego, mimo iż byłem pewien że na niego nie pójdę, no ale nie ma to jak znajomi i ich przewaga głosowa, czyż nie ? Czy żałowałem pójścia na sequel genialnego Kac Vegas z 2009 roku ?  Na pewno bardziej żałuję komuny w Polsce. Nienawidzę jej wręcz.. No, dobra, przejdźmy do tej części w której ja pisze co na plus a co na minus, którą i tak ominiecie i przejdziecie do ostatniego akapitu.

Wielu ludzi zauważa, że jest to pierwsza część z innym otoczeniem I tak w zasadzie jest. Jedyne co dzieli obie produkcje to to, że Bangkok to kicha w porównaniu z Vegas. Przy jedynce miałem takie odczucie jakby to wszystko było robione, bo twórcy byli przekonani że to jest dobre, to jest nowe, to będzie hit komediowy. I tak też było na pewno. Przy dwójce jedyne co poczułem to zapach pieniążków. Ten scenariusz tak bardzo kuleje, tak cholernie jest robiony na siłęęę, że nawet Kasia Cichopek i Jak-mu-tam-było Hakiel tak bardzo przy nim nie kuleją...No dobra, oni na pewno kuleją bardziej niż scenariusz Kac Vegas 2, ale chwytacie przenośnie, nieprawdaż ?

Aktorstwo było bardzo ważną rzeczą w Vegas, najważniejszą po scenariuszu. Tutaj z jednej strony jest dobrze, z drugiej jest źle. Jeśli chodzi o starą, dobrą watahę - Justin Bartha - jak ostatnio w zwyczaju ma - nie miał żadnej okazji do pokazania swojego talentu aktorskiego, który niewątpliwie pokazał nam chociażby w Skarbie Narodów z Cage`em. Bradley Cooper zaś, nie zagrał nic nowego. Ja jestem pewien że on przychodzi na castingi, gdzie szukają "mężczyzna, seksowny, kochający imprezy i kobiety", przychodzi i zachowuje się jak zachowuje się w normalnym życiu i on te role dostaje. Za kilka lat nie będzie takiego opisu, po prostu będzie "Poszukiwany Bradley Cooper". Zack Galifianakis oprócz trudnego nazwiska posiada również smykałkę do komedii. Mimo że nie odniosłem wrażenia jakoby był tym samym, fajnym grubaskiem z Vegas, to i w Bangkoku zagrał jednak na poziomie. Przy dwóch scenach popłakałem się, doprawdy, genialna gra mimiczna i głosowa. No i czas na największą niespodziankę - geniusz Ed Helms. Najbardziej mnie przekonał do siebie i zagrał o wiele lepiej niż w poprzedniej części.

Jeśli chodzi o drugoplanówki -średni Mason Lee, bardzo dobrzy Jeffrey Tambor, Ken Jeong, jak zwykle miło było także zobaczyć Paula Giamatti na ekranie. Rolę epizodyczną miał także Mike Tyson. Powiem tak : gdy zaczniecie podejrzewać że za chwilę wyskoczy Mike Tyson - zasłońcie uszy i schowajcie dzieci. Zapiszcie to sobie, będziecie wdzięczni.

Cóż wam więcej mogę napisać - gdyby scenarzyści nie poszli na łatwiznę, byłaby zapewne pieruńsko dobra komedia, a nie odgrzewany kotlet z kilkoma nowymi gagami i pozmienianymi scenami i rekwizytami. Moim zdaniem pierwsza część była dla wszystkich kinomaniaków, bez wyjątku. Druga jest tylko dla niewymagających ludzi, którzy lubią śmiać się z tego co już było.

ALE jednak powiem wam że mi się podobało i daję ocenę 8/10. Bez minusów czy plusów przy ósemeczce. Prawda że głupie zaskoczenie ? 3/4 recenzji jeżdżę ten film by na koniec dać bardzo dobrą ocenę. Takie rzeczy tylko w Rzeszowie.

1 komentarz: