sobota, 12 listopada 2011

Pykam w prawo, skręcam w lewo - Baby są jakieś inne


W tym filmie nie ma Borysa Szyca ani Tomka Karolaka. To jeden z dwóch powodów czemu poszedłem na ten film. Drugim powodem był mój ojciec, w którym nagle odezwało się dobre serduszko, co spowodowało tym, że zamiast siedzieć jak co sobota na mym tyłeczku, poszedłem sobie do kina. Nie z dziewczyną. Nie z kumplem nawet. Tylko z tatą. ALE, kochaniutcy, ALE, to wcale nie obciach, bo to tak męski film. Męski. Więc nie ja powinienem czuć zażenowanie tylko te wszystkie randki na sali. Ok ? ok.... <wmawia sobie>



Zasiadając w krzesełku i spodziewając się filmu dobrego jak wzrok Steviego Wondera, po 20 minutach reklam, prawie że od pierwszej sceny dostałem film, który odświeża gatunek polskich komedii. Bo powiedzmy sobie szczerze, dzisiejsze polskie kino to niestety przede wszystkim komedie romantyczne, sensacyjne i trio Kot-Szyc-Karolak, od czasu do czasu trafi się jakaś przepiękna perełka w stylu Sali Samobójców czy chociażby Jasminum. I to jest właśnie dla mnie fenomen, można stworzyć film właściwie tylko z dwójką aktorów, w jednym plenerze i opierającym się na jednym, dosłownie JEDNYM temacie, a co najlepsze z tego wszystkiego - film dobry.

Gdy przeglądałem opinie na temat filmu tooo... O Jezus Maria. Na trzynaście opinii aż dwanaście było złych. Że nuda, że dłuży się, że najgorszy film na świecie. Pomyślałem wtedy nieprzekonany - O, TO MI SIĘ PEWNIE SPODOBA. I ja tego nie mogę zrozumieć i pewnie już nigdy nie zrozumiem, kto i czemu tak bruździ na ten film. Czy to feministki same, czy homoseksualiści (o kurczę, pierwszy raz użyłem kontrowersyjnego słowa na H na tym blogu, już w następnym poście oczekujcie kroku naprzód - zakazane słowo na K!) czy może oburzone żony tak jadą ten film. To by miało w sumie sens, mąż smutny pantoflarz, żona każe mu ze swojego konta na filmwebie czy innym pudelku napisać kilka niemiłych słów o tej produkcji, mąż taki nieprzekonany no ale boi się żony, oj jak się boi..

Ja tu nie mam za bardzo o czym rozmawiać z wami, bo no co ja tu mam mówić. Aktorzy świetni. Dialogi genialne. Zdjęcia pro. Koncepcja w ogóleeeeee, ona jest jaaak no nie wiem co. Jak Joanna Senyszyn - hecna, oryginalna, jedyna w swoim rodzaju, lecz jednakowoż nie wszędzie zostanie przyjęta i akceptowana przez innych.

Jeśli o minusy chodzi, no to tak, dwie-trzy sceny takie na siłę już, ani to śmieszne ani zabawne, ot takie żeby było kilka minut więcej. Poza tym wszystko rozrysowane jest świetnie i jak mówiłem - świetne odświeżenie polskich komedii jak i oryginalny pomysł.

Nie będę na siłę wciskał temu dziełu oceny 10, ba, nawet 9 nie dam przez te swoje sceny w stylu Koterskiego z akapitu wyżej. Bałwanek z plusem jak najbardziej się należy, pozycja obowiązkowa dla każdego mężczyzny który zachowuje się i ubiera się jak na mężczyznę przystało (patrzy wymownie na gościa z którym chodzi na francuski, za sam make-up na twarzy ma ochotę dać mu w ryj 11 razy, a za zielone i OBCISŁE spodnie to już w ogóle, wychłostać krzesłem). Tak czy siak, polecam iść z kumplem jakimś. Broń Boże z dziewczyną. Dobranoc <kłania się>.

5 komentarzy:

  1. "...spodziewając się filmu dobrego jak wzrok Steviego Wondera..." hahahahahaha BŁAGAM WIĘCEJ TAKICH TEKSTÓW! :D umilają mi moje samotne niedzielne wieczory spędzone przed komputerem z zepsutym gg i frytkami :(
    Dobrze, więcej komentarza miałeś na gg.

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak, ta sprośna część została na gg, to prawda.

    OdpowiedzUsuń
  3. koleś, byłeś w kinie Z T-A-T-Ą?

    jeezuuu,ile Ty masz lat? 11? :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna recenzja. Krótka i na temat, i z poczuciem humoru.Życzę tylko sobie żebym więcej takich tekstów czytał. Moja ocena dla filmu to mocna 8.

    OdpowiedzUsuń