wtorek, 6 stycznia 2015

Widziane w 2014 roku + KONKURS


To już pierwszy (aktualizacja#5: szósty..) dzień 2015-ego, ale, jako że na blogach panuje moda na podsumowania roku zeszłego, tak też i ja do niego wracam. Podzielę się z wami kilkoma tytułami, które widziałem w 2014-tym i mogę je polecić z czystym sumieniem. Dorzucę też małą łyżkę dziegciu w postaci nie tak dobrych filmów. Poza tym - jak zwykle - dużo subiektywizmu, mniej profesjonalizmu i jeszcze więcej osobistych wstawek. A, no i będzie też konkurs (w końcu..). Kolejność losowa! P.S.: Mam dziwne kłopoty z jednolitością czcionki, także wybaczcie.


Siedmiu Wspaniałych


1. Whiplash (2014)


O Whiplash pisałem już w recenzji, na facebook'u, a ostatnio i na filmwebie. W kinie widziałem go już 3 razy i każdy seans kończył się oklaskami, co chyba najlepiej opisuje jakość tej produkcji. Świetne, emocjonujące kino, bogate w intensywne doznania i historię, choć na pierwszy rzut oka schematyczną i przewidywalną, nietuzinkową. Po seansie czułem się jak po pierwszym seksie - nie wiedziałem do końca co się stało, moje ciało sflaczało, chciałem przeżyć to ponownie jak najszybciej, choć wiedziałem, że nie jestem gotowy na następną taką przygodę nim nie ochłonę. No i strącił The Rocky Horror Picture Show z pierwszego miejsca na liście moich ulubionych filmów, a to wyczyn.

2. Najlepszy Ojciec Świata (2009)

Śmierć Robina Williamsa w sierpniu ubiegłego roku dotknęła mnie na swój sposób. Jednym z konsekwencji tego dotknięcia, było nadrabianie filmów z udziałem tego świetnego komika. Obejrzałem Bezsenność, Choleryka z Brooklynu czy chociażby Fisher Kinga, jednak to Najlepszy Ojciec Świata zrobił na mnie największe wrażenie. Urzekła mnie w nim drwina z dzisiejszego społeczeństwa oraz przesłanie, jakie niesie ze sobą ten film. Uwierzcie mi, nienawidzę ładnych, ckliwych filmów z morałem, a mimo to, ten mi się niesamowicie podobał. Podsumowałem go w ocenie na filmwebie słowem "karykaturalny" i tak go też podsumuję i tu. A, i na pochwałę zasługuje też świetny soundtrack z Under Pressure na czele.

 3. Porąbani (2010)



Gdyby Michael Scott z The Office i Phil Dunphy z Modern Family mieliby kiedykolwiek zrobić horror, to wyszedłby z tego bardzo niezręczny film. Taki jak Porąbani. Hecność tego filmu i operowanie humorem, w ogóle sam pomysł na scenariusz - to czysty geniusz. Produkcja ta, razem z Domem w Głębi Lasu, świetnie wyśmiewa klasykę gatunku - slashery. I w zasadzie nie wiem, czy jest to spowodowane faktem, że lubię niesztampowe podejście do tematu czy może po prostu podoba mi się ten niezręczny humor, ale byłem i jestem nadal w stu procentach kupiony przez film Tucker & Dale vs Evil.

4. Nebraska (2013)

Recenzja ze sławnymi na cały świat minami Steve'a Coogana, pojawiła się już na moim blogu i, zapewne, kto miał ją przeczytać ten przeczytał. Jeśli jednak tak się nie stało, zapraszam zarówno do niej jak i do tego, co naskrobię tutaj. To idealna produkcja dla tych, którzy są zmęczeni wybuchami, ciężkimi tematami czy efektami specjalnymi. Payne umacnia swoją markę i tworzy najlepszy film w jego karierze. Kontynuuje myśl kina realnego, sentymentalnego, od ludzi dla ludzi - ukazuje życie takim, jakim jest. Najmocniejszą stroną Nebraski jest prostota, którą dopełniają barwne postacie i przyjemny soundtrack. Trochę przykro, że nie dostał żadnego Oscara, ale z drugiej strony dobrze, że chociaż docenili go sześcioma nominacjami do tej nagrody.


5 i 6. Trop (1985), Zabity Na Śmierć (1976)


A teraz coś starszego w podwójnej dawce. Od małego uwielbiam sensacyjne powieści. Nie czytywałem jedynie literatury młodzieżowej, na pierwszym miejscu była Agatha Christie i Sir Arthur Conan Doyle. Jedna z książek tej pierwszej autorki szczególnie zapadła mi w pamięć ze względu na fabułę (I nie było już nikogo). Long story short - zakochałem się w dziełach, gdzie mordercę można znaleźć samemu, a podejrzanym jest każdy. I niesamowicie się cieszę, że w zeszłym roku miałem przyjemność oglądnąć dwie takie produkcje, które są solidnie zrobione, traktują właściwie o tym samym, a humor stoi na najwyższym poziomie. Clue mimo wszystko bardziej przypadł mi do gustu, choć Murder by Death jest ociupinkę lepszy. Wniosek? Obejrzyjcie oba i sami się przekonajcie.

7. Non-Stop (2014)


Liam Neeson jest kozakiem - to wiedzą już wszyscy. Dwa razy spuścił manto Arabom w Uprowadzonej (zobaczymy, co nabroi w trzeciej części), bił się z wilkami na pięści w Przetrwaniu, a w Krocząc Wśród Cieni zmierzył się z dwójką psychopatów. I ja się zastanawiam, czy ten facet w filmach ma po prostu pecha czy też lubi prowokować takie sytuacje. Chichotałem nieśmiało niczym mała dziewczynka, mając w pamięci wcześniejsze filmy Neesona i oglądając jak bohater grany przez tego aktora, wpakowuje się w coraz większe kłopoty w Non-Stop. Tak na poważnie - mówcie co chcecie, ale Neeson gra w naprawdę dobrych filmach akcji. Jak byłem młodym szkrabem, to oglądałem z babcią filmy sensacyjne z Chuckiem Norrisem czy Stevenem Seagalem i idę o zakład, że jak ja będę dziadkiem, to moje wnuki będą oglądały ze mną filmy sensacyjne z Neesonem (zabawne, że Seagal ma tyle samo lat co Neeson). Non-Stop trzyma w napięciu, daje masę frajdy, acz nie uchronił się przed paroma prościznami czy nielogicznościami scenariuszowymi.

Siedmiu (nie-do-końca)Wspniałych


1. Kick-Ass 2 (2013)

Pierwszy Kick-Ass zrobił z moich pośladków mielone. Wszystko, za co kochałem jedynkę, zostało zniszczone w dwójce. Postacie nie wzbudzają już takiej sympatii, a humor w wielu miejscach jest wymuszony (albo w ogóle go brak). Jedyne, co zostało takie samo, to miód płynący z rozpierdzielu na ekranie i radość, jaką niesie ze sobą oglądanie walk. Mimo wszystko, po wysoko postawionej poprzeczce w postaci pierwszej części, Kick-Ass 2 jest jak kolejne dziecko - niby kochasz tak samo, ale pierworodny zawsze będzie pierworodnym. I nawet obecność, rola Jima Carreya niewiele pomaga w ocenie dzieła.

 2. Tusk (2014) 
 
I pomyśleć, że rok-dwa lata temu, po seansie z serią Clerks, nazywałem Kevina Smitha geniuszem... To jest idealny przykład na to, żeby nie ufać w stu procentach nikomu ze światka filmu. Bo widzisz taki tytuł - Tusk - i myślisz sobie: Hohoho! Toż to najlepszy tytuł jaki widziałem w życiu, muszę to obejrzeć jako fan PO. I potem dowiadujesz się dodatkowo, że to będzie taki horror z elementami komedii, a na stołku reżyserskim usiądzie Kevin Smith. I wtedy kolejna myśl: Osz Ty w życiu... To będzie najlepszy film ever. A potem go oglądasz i z każdą kolejną minutą jesteś w stanie oddać coraz więcej i więcej, byleby tylko ludzie z ekranu przestali gadać, a film (choć to za dużo powiedziane) się wreszcie skończył. Przegadany, masakrycznie nudny, denny i okropny. Nie wiem, czy Kevin Smith zwariował czy może to efekt tego, że film jest początkiem tak zwanej Trylogii kanadyjskiej, a jak wiemy wszystko co kanadyjskie jest złe (poza Leslie Nielsenem i łosiami). Masakra, MA-SA-KRA.

 3. Pokusa (2012)


Ja to sobie w ogóle wyobrażam tak, że Lee Daniels, reżyser Pokusy, usiadł sobie z producentami filmowymi by porozmawiać na temat przyszłej współpracy. I oni zaczęli: Słuchaj, zrobiłeś do tej pory dwa filmy i... W obu większość ról została zagrana przez Afroamerykanów - czy udałoby Ci się zrobić film, gdzie większość obsady jest biała? I on się tak speszył, ale szybko odpowiedział Oczywiście! I rzeczywiście, zaczął robić, zatrudnił do obsady największe białe gwiazdy, które nosiły białe koszule, plakat był biały i w ogóle. No i dobra, film wszedł do kin i co się okazało - okazało się, że całość to jakiś wypaczony, nie do końca pełnoprawny pornos, w którym nic nie jest takie, jakie być powinno. Producenci spotkali się z nim ponownie i oznajmili, żeby wrócił jednak do czarnoskórych aktorów. Efekt? Kamerdyner. Voila!

4. To Już Jest Koniec (2013)


Po zabawnych Shaun of the Dead oraz Hot Fuzz, czas przyszedł na zwieńczenie trylogii Pegg-Wright-Frost (znanej też pod nazwą Trylogia Cornetto) i.... Niestety, do trzech razy sztuka - jak pierwsze dwie produkcje były dobre i zabawne, tak The World's End rozczarowuje na całej linii. Nieśmieszny, z aktorami, których talent jakby nagle opuścił, ot, po prostu, przykro mi. Warto też wspomnieć o jakże genialnym zagraniu polskich tłumaczy. Bowiem w 2013 roku wyszły dwa filmy - The World's End oraz This is the End - i nie wiem jakim cudem się to stało, ale obie te produkcje w Polsce dzierżawią ten sam tytuł - To już jest koniec. Słaba akcja.

5 i 6. Co Jest Grane? (2008), Obrońcy Skarbów (2014)


Czemu te dwa filmy omawiam razem? Z prostej przyczyny - obie te produkcje mają obsadę składającą się z samych solidnych aktorów, historie na pierwszy rzut oka są ciekawe, ale to tak naprawdę nic nie znaczy, bo żadnego z tych filmów nie da się oglądać bez kubka mocnej kawy. Umówmy się - lepiej bawiłem się nawet na filmie o Bieberze, tak rozczarowujące są to dzieła. Co do tego drugiego, Monuments Men, chodzi plotka, iż jakoby reżyser a zarazem jeden z głównych aktorów produkcji, George Clooney, przepraszał mailowo studio i obsadę za to, że nakręcił tak słaby film.

7. Srpski Film (2010)


 I w ten oto sposób dochodzimy do ostatniego filmu, który obejrzałem w zeszłym roku, a którego nie polecam. Jak wyżej wymieniona Pokusa mogła się wydawać niespełnionym pornolem, tak Srpski Film traktuje o niespełnieniu w pornolach. Podejrzewam, że twórcy tego obrazu byli na skraju bankructwa, więc - by zarobić - postawili wszystko na jedną kartę. Tym sposobem nakręcili film, który miał szokować widza, a co za tym idzie, o którym miało być głośno i kontrowersyjnie. W efekcie dostajemy prawie dwie godziny najgorszego gówna, jakie można było wymyślić. To autentycznie najgorszy film, jaki w życiu widziałem. Klasyki jak The Room i Plan 9. z Kosmosu są o poziom lepsze. 


A na koniec obiecany 8 lat temu KONKURS!
Do wygrania jeden bilet na wybrany przez zwycięzcę film w dowolnym kinie sieci Helios, Cinema City oraz Multikino. 
Co trzeba zrobić? Wystarczy polubić (jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, co jest bardzo możliwe patrząc na liczbę lajków... nie, żebym zazdrościł innym blogerom..) fanpage bloga Spectacular! oraz udostępnić posta z linkiem do tego zestawienia. 
Termin - do 12 stycznia.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz