Link do drugiej części zestawienia : http://spectacularmovie.blogspot.com/2011/10/zestawienie-zombie-movies-czesc-2.html
Jakiś tydzień lub dwa temu zacząłem przypominanie sobie zombie filmów, ale także pisanie tegoż zestawienia. Napisałem dużo, ale w jakiś magiczny sposób zostało tylko to :
"Trzy największe koszmary dzieciństwa u większości dzieci :
a) Całusy od babci z wąsikiem
b) Śniadania w przedszkolu/zerówce
c) Zombiaki chcące jeść mózgi.
Jako iż przyczyny pierwszych dwóch koszmarów są raczej oczywiste, przybliżę trzeci koszmar. A jest co przybliżać... Oj jest."
Więc nie będę się męczył z jakimiś naukowymi wstępami, po prostu napiszę to co wyżej i przejdę do rzeczy. A więc :
Trzy największe koszmary dzieciństwa u większości dzieci :
a) Całusy od babci z wąsikiem
b) Śniadania w przedszkolu/zerówce
c) Zombiaki chcące jeść mózgi.
Jako iż przyczyny pierwszych dwóch koszmarów są raczej oczywiste, przybliżę trzeci koszmar. A jest co przybliżać... Oj jest.
(Nie będę zajmował się tytułami przed 1960, których jest mało, czy też tytułami mało znanymi. W końcu wszystkich filmów zombie nie da się omówić)
Pierwsza trylogia pana Romero
Noc żywych trupów z 1968 roku jest oficjalnie uważana za pierwszy film z zombie, lecz paradoksalnie sam reżyser twierdzi że gdy kręcił ten film, nieboszczyków chcących jeść mózgi miał raczej bardziej za coś w stylu ghuli. Drugą ciekawostką jest fakt, że już przed pierwszym dziełem pana Romero, były kręcone filmy z zombie, jednak koniec końców to Night of the living dead jest powszechnie uznawany za pierwszy zombie film. Jest też pierwszym filmem, w którym Afroamerykanin gra główną rolę. Wraz z kolejnymi filmami można się przekonać, że George Romero jest baardzo poprawny politycznie.Film mimo upływu lat, nadal ma klimacik (będę o tym mówił przy każdym filmie Romero, więc się przyzwyczajcie). Straszyć raczej nie straszy, z opinii mych znajomych bardziej śmieszy, ale do pokazania młodszemu bratu i wystraszenia go jest w sam raz. Romero reklamował ten film przy pomocy rozstawiania karetek przy kinach, w razie gdyby któryś z widzów dostał ataku serca ze strachu. Dziś film można swobodnie oglądnąć sobie na YouTube, gdyż Romero nie zabezpieczył filmu prawami autorskimi.

Po nocy przychodzi świt. A gdy przyszedł, stał się najlepszym filmem George`a Romero. Przynajmniej tak mi się wydaje. Bo Świt Żywych Trupów z 1978 roku jest absolutnie klimatycznym dziełem z naprawdę oryginalną i wręcz genialną muzyką i fajnymi zombie. Owszem, film jest chyba najmniej straszny z trylogii, ale nie można zaprzeczyć że do braku tej grozy, przyczynił się element groteski. Hare Krishna Zombie to dzisiaj jeden z najsłynniejszych zombiaków. Pochwalę się, że jestem szczęśliwym posiadaczem figurki wyżej wymienionego potworka. Charakterystyka nieboszczyków jest na pewno lepsza niż w 1 części, lecz można przyczepić się do niebieskiej skóry zombiaków. Do historii filmów gore przeszły sceny w bloku mieszkalnym, na który najeżdża SWAT.

Trzy remake`i, 2 sukcesy, 1 gniot


W 2004 roku zaś, za remake Świtu żywych trupów wziął się znany i lubiany Zack Snyder, debiutując na dużym ekranie. Tym razem nie było tak różowo, jak w wypadku projektu Saviniego, aczkolwiek i tak nadal produkcja trzyma poziom. Snyder urozmaicił pierwowzór - zombie tutaj biegają (mimo że jestem przeciwnikiem szybkich zombie, to jednak tutaj ładnie to wyszło), dodał kilkoro bohaterów, w wyniku czego ogólnie zacnie się to prezentuje. Ciekawa produkcja, z fajnym zakończeniem, które ciągnie się przez napisy końcowe.
Warto zaznaczyć iż w rolach epizodycznych pojawiają się aktorzy z oryginału - Ken Foree i Tom Savini. Dobra odmiana, jeśli znało się tylko i wyłącznie stare filmy z wolnymi zombie.

A w 2008 roku nadszedł kataklizm. Nadeszła apokalipsa. Remake "Dnia żywych trupów", który nie miał nic wspólnego z oryginałem. Gdy zaczynałem oglądanie tego filmu, miałem nadzieję na dobry film. Jeśli jesteście mądrzy, to już zapewne się zorientowaliście, że nie był dobry. Był okropny. W skrócie mówiąc :
-Zombie biegające po ścianach
-Zombie wegetarianin
-Zakochany zombie
-Zombie który jest zakochanym wegetarianinem
Ogólnie rzecz biorąc - gniot.
Dwaj współcześni królowie komedii w świecie zombie

...stworzonego w 2009 roku "Zombieland". Na początku pozwolę sobie wtrącić : obsada tego filmu jest genialna i wyważona. Szczególnie piękna Emma Watson..a, nie, chwila...Emma STONE, przepraszam, za dużo Harrego Pottera. Film idealnie nadaje się dla ludzi którzy panicznie boją się zombie i wierzą, że zombie może stać się rzeczywistością - albo nabiorą dystansu, albo zapiszą sobie zasady jak postępować w razie apokalipsy zombie, które przewijają się podczas całego filmu. Dodam także, że epizodyczną rolę zagrał Bill Murray, jako on sam. Produkcja przyjęła się bardzo dobrze wśród widzów, z tego też powodu kręci się już druga część. Reżyser filmu przyznał, iż do nakręcenia Zombieland zainspirował go Wysyp żywych trupów. Ach, te powiązania.
Na razie żegnamy się z zestawieniem filmów zombie, które powróci najprawdopodobniej w przyszły weekend. Ogólnie to piszę go z dwóch powodów - kocham zombie movies, to raz. A dwa - Camillo, mój wierny kompan w świecie for o tematyce serialowej, już jakiś czas temu prosił mnie o przybliżenie mu tematyki zombiaków, gdy to zakochał się w serialu Walking Dead. Także Camillo, mimo iż wiem że nie wchodzisz na moj blog, oto notka, notki, specjalnie dla Ciebie :D
A na koniec jeden z wielu świetnych utworów z Dawn of the Dead z 78`.
Witaj, podoba mi się artykuł. Nie rozumiem tylko powtórzenia punktów a,b,c z wstępu ;)
OdpowiedzUsuńWymienienie wszystkich filmów o zombie (nie tylko powyżej 1960r. - o ile jakieś jeszcze są, a są) z pewnością wzbogaci treść.
Nie pamiętam jak tu trafiłem, to pewnie już więcej nie zawitam ale pozdrawiam i życzę sukcesów :)
Jak ma na imię Monika Brodka?
OdpowiedzUsuńNajlepsze dzieło w dorobku Romero to nie Dawn of the Dead, ale genialny Martin.
OdpowiedzUsuńCo do remake'u "Nocy..." - napisane bardzo lakonicznie i bez konkretnych argumentów. Nadal nie wiem, co takiego fajnego w tej szmirze, oprócz popisowych efektów specjalnych mistrza Saviniego i niezłej charakteryzacji. Ja rozumiem, że stylistycznie film może być docelowo kiczowaty, że z założenia autora może przypominać kino klasy B, ale to co dostaliśmy w przypadku wersji z '90 roku to po prostu gniot. Nędznym aktorskim staraniom ludzi wcielających się w główne postaci daleko nawet do poziomu reklamy proszku do prania. Gdzie tu widzisz tych "lepszy aktorów"? Produkcję broni jedynie nazwisko Saviniego. Ja traktuję ją z dystansem - jako smaczek dla fana tematyki zombie.
''W 2004 roku zaś, za remake Świtu żywych trupów wziął się znany i lubiany Zack Snyder, debiutując na dużym ekranie. Tym razem nie było tak różowo, jak w wypadku projektu Saviniego, aczkolwiek i tak nadal produkcja trzyma poziom.''
- Tu zaś mamy całkiem wiarygodnych aktorów, świetny (jak na zombie movie) scenariusz, wyraziste postaci, masę smaczków (tak jak wspomniani Savini i Foree), genialny montaż (samo intro z podziwem oglądałem z 20 razy), soundtrack (Johnny Cash w intrze, a później cukierkowa wersja Down with the Sickness Disturbed :) ), REALIZM, wiarygodność zachowań bohaterów i tak dalej i tak dalej. Byłem nastawiony sceptycznie, tymczasem film trafia do mojej top 5 zombie movies.
Rozumiem, że remake Nocy w wersji Saviniego może ci się podobać (sentyment i te sprawy), ale nazywanie go udaną produkcją to bluźnierstwo i filmowa ignorancja. Poprzeczka, choć ustawiona przez wersję z 68 roku bardzo nisko, okazała się nie do przeskoczenia dla Saviniego. Przykre. Ale czy on zamierzał rywalizować z kumplem Romero? Wątpię :)
Noc Żywych Trupów do dzisiaj robi wrażenie ;)
OdpowiedzUsuńPolecam francuski "La Horde" :) Radzę nie sugerować się niską oceną na FW, raczej obejrzeć samemu i wyrobić sobie opinię.
OdpowiedzUsuń