niedziela, 30 października 2011

Zestawienie Zombie Movies, część 2


Tak, tak, dobrze widzicie, po 6 miesiącach, dzień przed Halloween, powraca zestawienie filmów z zombiakami w roli głównej. Taka mała rada dla wszystkich, którzy wybierają się na cmentarze : weźcie na wszelki wypadek jakąś maczetę, pistolet czy piłę mechaniczną..nigdy nic nie wiadomo...



Nowa trylogia pana Romero




Dwadzieścia lat przyszło nam czekać na kolejny zombie-film spod ręki Jerzego Romero. Czy warto było tyle czekać ? Można debatować, tak jak w wypadku Star Warsów - stara trylogia to bezsprzeczna klasyka, nowa ma w sobie coś fajnego, ale w ogólnym rozrachunku jest słaba. Jeśli chodzi o Land of the Dead, mogę was zapewnić, że jest to najlepszy, najbardziej sensowny i najbardziej klimatyczny film z nowej trylogii, choć i tak brakuje mu do poprzednich filmów. Aktorzy dosyć znani, co nie jest minusem. Zazwyczaj w takich filmach znane twarze psują efekt ogólny, tutaj to tylko pomogło filmowi. Poza tym fajne zombie, bardzo fajna muzyka. Przyzwoity film, jeden z ostatnich "dobrych".



Dwa lata po wątpliwym sukcesie Ziemi Żywych Idiotów, powstały ich Kroniki. Oglądamy wydarzenia z perspektywy dwóch kamerek, coś al`a Blair Witch Project.  Jest kilka nowych patentów na zabicie zombie, jest kilka ciekawych nawiązań, ale jest też wiele idiotyzmów. Ogólnie rzecz biorąc, Romero powinien się wstydzić tego dzieła, bo jest brzydkie. Nie wiem, może chciał iść z duchem czasu, chciał ładnie wejść w dzisiejszy styl filmów. No ale wyszło tak, że wyszło słabo, 5/10 to taka optymalna ocena dla tego dzieła.

Powiem wam szczerze że ten film oglądałem raz. O raz za dużo. Kiedyś mówiłem, że Romero ma w swoich filmach dużo, ale to dużo nawiązań do polityki i społeczeństwa, poprawność polityczna i te sprawy. Tym razem jest już to taka przesada, niczym w Bitwie Warszawskiej 1920 - na pierwszym planie jest w ogóle jakiś wątek niezwiązany z niczym, a w tle coś się tam dzieje związanego z tematem przewodnim filmu. Słabe efekty specjalne i nawet ciekawe zakończenie filmu. Szkoda, że George wpadał na to przez 41 lat. Odradzam, tylko zmarnujecie sobie czas oglądając te wiejskie porachunki z zombiakami w tle, bardziej opłacalne będzie wtargnięcie do jakiejś wioski i rozpoczęcie boruty, na jedno wyjdzie.

Coś dobrego poza Romero (prawie że rym)
                    


Martwica Mózgu powstała w 1992 roku i wyszła spod ręki naszego ukochanego Petera Jacksona. To taki "Od zmierzchu do świtu" świata zombie - jest potwornie idiotyczny, naiwny i sztuczny, ale jednak zaliczany jest do klasyki gatunku, bo ma "to coś". Niewątpliwie jest to jeden z najobrzydliwszych filmów jakie ujrzały światło dzienne i na pewno nie warto przy nim jeść obiadu czy czegokolwiek innego. Genialna charakteryzacja, nawet Maryla Rodowicz nie ma lepszej.  Jednakowoż, od razu powiem że nie każdy to kupi w takiej formie w jakiej jest. Ja nie kupiłem, ale chwalić jednak chwalę. Po prostu, nie jest to dzieło dla wszystkich. Da się oglądnąć,


Kolejny film w naszym zestawieniu o wdzięcznym i pomysłowym tytule "Zombi 2" (wszystko wzięło się od tego, iż we Włoszech film "Świt Żywych Trupów" został puszczany pod nazwą ZOMBI). Za obraz odpowiada mistrz włoskiego horroru - Lucio Fulci. O wiele mniej znane dzieło od Martwicy chociażby, jednakże wciąż kultowe (scena zombie vs. rekin chociażby). Klimat jest, prawie w każdym filmie o tej tematyce jest klimat, tutaj pomaga fakt że większość akcji dzieje się w egzotycznym klimacie, rzadko spotykane. Ja go oglądnąłem z moim kotem, na łóżku razem siedzieliśmy zadowoleni i oglądaliśmy. Kot zasnął po kilkunastu minutach, ja wytrwałem i mimo pewnych słabszych momentów - film jest pro. Zupełnie jak nie przymierzając z Krystyną Jandą - wciąż się trzyma, jest dobrze, ale jednak nie ta liga.

Zombie w tym słabszym wydaniu

Od razu muszę zaznaczyć na samym wstępie - Dead Snow i Fido nie są aż tak złe, w przeciwieństwie do dwóch pozostałych filmów. Mówiąc szczerze, nie mam ochoty i chęci by mówić  tu o Striptizerkach Zombie i o tym czymś, co ma czelność nosić nazwę arcydzieła pana Romero i Saviniego, natomiast jeśli o Fido i Dead Snow chodzi - poświęcę kilka słów jak najbardziej. Fido i Dead Snow łączy bardzo charakterystyczny klimat, charakterystyczna historia i charakterystyczny czarny humor. Do klasyki gatunku raczej się nie dostaną, do worka z napisem BARDZO ZŁE FILMY ORAZ FRYZURY TINY TURNER też nie pasują. Ot, takie średniaczki, które tak wychylają łebki nieśmiało w stronę czegoś dobrego.

Część trzecia zestawienia niebawem (czytaj : pewnie za kolejne pół roku..), a w niej między innymi : 28 dni później i Resident Evil.

Link do części pierwszej : http://spectacularmovie.blogspot.com/2011/04/o-kurcze-3-posty-w-ciagu-ok-18-godzin.html

4 komentarze:

  1. Właśnie zabieram się za Martwicę i mam nadzieję, że się nie zawiodę tak jak na Land of the dead. Na pewno obejrzę też Fido i Dead Snow - dzięki za podpowiedź !

    OdpowiedzUsuń
  2. "Dead Snow" i "Fido"? Omawianie ich razem to nieporozumienie. "Fido" ma zupełnie nowy styl, inne podejście do tematu i historii o zombie, jednocześnie będąc w wielu miejscach mocno zakorzenionym w "Nocy Żywych Trupów" z 1968. "Dead Snow" to ja bym z kolei uznał za film bardziej komediowy, zrobiony dla zabawy, dla fanów gatunku "Zombie movies", w którym autorzy puszczają do nas oczko wspominając choćby "Evil Dead" czy też "Martwicę Mózgu"... Jak widać wymienienie ich razem to takie trochę pójście po małej linii oporu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Goerge = Jerzy, nie Grzegorz.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale jednak nie ta liga powiedziałeś o Fulcim. A ja uważam, że przerasta Romero na głowę charakteryzacją (która w Świcie Żywych trupów była delikatnie mówiąc spaprana), muzyką, klimatem i gore. Może aktorstwo nie było przekonywujące, głupota wręcz momentami porażała. Ale klimat apokalipsy, zombie w płótnach wstające nagle za plecami bohaterów - miodnie miodnie.

    OdpowiedzUsuń